Adres facebook

niedziela, 20 października 2013

Dwie powieści za 25zł!

Gratka dla wielbicieli weird fiction - koniecznie sprawdźcie specjalne wydanie "Coś na Progu" #8, w którym znajdziecie pełnowymiarową powieść E.R. Burroughsa za 9.90zł oraz pierwszy tom "Biblioteki Coś na Progu", który to cykl otwieramy powieścią A. Merritta, pt. "Płoń wiedźmo, płoń!" dostępną za 15zł. Wysyłka z naszego sklepu internetowego - GRATIS! http://dobrehistorie.pl/



piątek, 18 października 2013

Znamy datę premiery pierwszego komiksu o przygodach Tequili!

Komiks, pt. "TEQUILA: Władca marionetek" porwie Was między strony dokładnie 6 grudnia. Pre-order komiksu rozpocznie się w Halloween, czyli nocą 31 października. W przedsprzedaży do komiksu dołożymy wyjątkowy gratis, który automatycznie otrzymają również jego dotychczasowi nabywcy z akcji na Polak Potrafi.


czwartek, 17 października 2013

Drugi szort komiksowy p przygodach Tequili już dostępny!

W każdym regularnym numerze magazynu "Coś na Progu" pojawiają się kolejne szorty z przygodami Tequili. Tym razem prezentujemy Wam odcinek drugi z #7 "Coś na Progu", który zamyka historię rozpoczętą w komiksie pt. "Polowanie" (#6 "Coś na Progu") i opowiadaniu pt. "Sekret Zielonego Boga" (oba tytuły dostępne obecnie do ściągnięcia za darmo w naszym sklepie online: http://dobrehistorie.pl/book,23.html

Tequila #2 "Prestiż"
rys. Katarzyna Babis
scen. Łukasz Śmigiel





poniedziałek, 14 października 2013

"Coś na Progu" recenzuje: China Miéville "AMBASADORIA"

Arieka zaś leży bardzo daleko od wszystkiego. (…) Sterczy samotnie na skraju zbadanego nurtu – o ile nurt w ogóle można zbadać. Gdyby nie wiedza, zdolności i odwaga zanurzaczy, nikt nigdy nie dotarłby do mojego świata.

Dość wiedzieć, że cała, prawie pięćsetstronicowa „Ambasadoria”, również leży bardzo daleko od wszystkiego, co dotychczas było czytelnikom znane. Dotarcie do jej świata jest niemałą intelektualną ekspedycją – Mieville stworzył książkę dla odbiorcy cierpliwego i przygotowanego na to, że nie wszystko zostanie mu podane na tacy.

Gatunkowo „Ambasadoria” zgrabnie wpisuje się w szablony klasycznego science-fiction, jednak autor „Dworca Perdido” nie byłby sobą, gdyby w powieści zabrakło charakterystycznych dlań udziwnień i nierealności, kojarzonych z nurtem New Weird. Tył futurystycznej okładki krzyczy, że „Mieville nie podąża za trendami”, że „on je wyznacza!” i z tym trzeba się w zupełności zgodzić. Który z wielkich patronów fantastyki naukowej nie inspirował się naukami ścisłymi, a – ku zaskoczeniu grona fanów – lingwistyką?

Brytyjczykowi się udało. Cała oś fabularna powieści kręci się wokół roli Języka w społecznościach Gospodarzy i władających wszechangielskim przybyszów. Ci pierwsi, rodowici Ariekeni, istoty tak odległe rozumowi ludzkiemu, jak to tylko możliwe, to jednostki niezdolne do kłamstwa, tożsame ze skomplikowanym, dwugłosowym językiem, jakim się posługują.

Razem z nimi na planecie koegzystują imigranci - epizodycznie wspomniani Kedisowie i Shur’asi oraz wszechstronni kolonizatorzy i podróżnicy: ludzie. Zetknięcie się dwóch zupełnie obcych cywilizacji owocuje wymianą technologii i umiejętności. Ziemianie, którzy zapomnieli o swoich korzeniach na tyle, że nawet upływający czas liczą w kilogodzinach, otrzymują genetycznie modyfikowane, żywe maszyny prosto z ariekieńskich farm, natomiast żyjący w przeświadczeniu o nieomylności i omnipotencji Języka Gospodarze doznają swoistej poglądowej rewolucji. Pewni, że wypowiedziane słowo oznacza jego desygnat – innymi słowy - że nie ma rozróżnienia między tym, co się komunikuje a tym, co się myśli i wie o bieżącym stanie rzeczy (a także, posługując się klasyczną definicją językoznawstwa, każdy konkretny obiekt, o którym można zgodnie z prawdą powiedzieć, że pasuje do swej nazwy, co, jak można zauważyć, powoduję pauperyzację rzeczywistości – Ariekeni nie są w stanie opisać jej tak dokładnie, jak ludzie!), nagle stają oko w oko z ludźmi. Urodzonymi kłamcami i mistrzami w sianiu metafor. Istoty zdolne „mówić o rzeczach które nie istnieją”, stały się dla Ariekenów źródłem rozrywki i niedoścignionym wzorem do naśladowania.

Pośród pstrokatej, przyszłościowej otoczki ze sztuczną inteligencją zamkniętą w automach-robotach, zaawansowanym klonowaniem i ożywionymi biowszczepami na czele, kręci się główna bohaterka powieści – zanurzaczka i celebrytka, Avice Benner Cho. Kobieta, którą każdy czytelnik musi wyobrazić sobie sam, gdyż autor nie zwrócił uwagi na kwestie tak przyziemne, jak opis wyglądu postaci. W przypadku narracji pierwszoosobowej jest to zabieg możliwie wytłumaczalny – bohaterka nie jest oazą samouwielbienia i nie przynudza odbiorcy opisami swego idealnego ciała, albo też stanowi po prostu jednostkę dowolną, przykładowego everymana, jednak co stało się z aparycjami innych, napotkanych w książce istot?

Szare, mało wyraziste postaci aż się proszą o stwierdzenie, że może Mieville szczegółowo opisywać nie potrafi albo i zwyczajnie – nie lubi. Wystarczy jednak sięgnąć po którąkolwiek powieść rozgrywającą się w steampunkowym świecie Bas-Lag, do którego należą wielokrotnie nagradzane „Dworzec Perdido”, „Żelazna Rada” i „Blizna” aby zupełnie porzucić podobne pomysły. Bo o ile Arieka to planeta pełna jednolitych ludzi, dziwacznych, oszczędnie opisanych zwierząt i całkiem obrzydliwych Gospodarzy, to krainy Bas-Lag aż rażą w oczy mnogością barw i różnorodnością istot, z których każda zostaje w pamięci jako intensywnie kreowana postać literacka. Po bohaterce „Ambasadorii” nie zostanie najprawdopodobniej nic, poza tym, że nadużywała słowa „flokowanie”.

Mieville wrzuca czytelnika na głęboką wodę. Już od pierwszych stron zasypuje go licznymi pseudonaukowymi neologizmami, które mają imitować nazwy zaawansowanych technologicznie maszyn i urządzeń, kreuje też wszechobecną ‘czasemprzestrzeń’ czy wyrażający jeden z dni tygodnia „domińdzień”. Bohaterowie podróżują ożywionymi maszynami zwanymi corvusami i oddychają przez maski aeoli, a do wszystkich tych nowinek należy się przyzwyczaić zupełnie samodzielnie. Autor nie tłumaczy, nie rozjaśnia i nie ogląda się wstecz – snuje historię tak pełną dziwaczności i tak naszpikowaną własnym techżargonem, że niedzielni czytelnicy mogą się w tym obcym świecie zwyczajnie pogubić i zakończyć przygodę z „Ambasadorią” jeszcze zanim ta nabierze fabularnego tempa. 


Fani Mievielle’a z pewnością docenią jednak wszechstronność autora – „Ambasadoria” jest jego pierwszym dziełem o tematyce fantastycznonaukowej, a ten zdaje się doskonale odnajdywać w niuansach gatunku. Tworzy dziwaczny, zaawansowany technologicznie świat ze świeżym, oryginalnym pomysłem na obcą rasę (o planecie zamieszkanej przez istoty nie potrafiące kłamać pisał już Dostojewski, jednak China Mieville wybitnie radzi sobie w restaurowaniu motywu) i ciekawym zapatrywaniem na model społeczeństwa ludzi. Niegdysiejsi Ziemianie, którzy już dawno zapomnieli, gdzie leży ich rodzima planeta, żyją w swoistych komunach. Dzieci są wychowywane przez tak zwanych „rodziców zmianowych”, dopuszczalne jest wielożeństwo a na homoseksualizm patrzy się przez palce. Przedstawicielami społeczności są Ambasadorzy – osoby specjalnie przygotowane do pełnienia roli mediatorów między ludźmi i Ariekenami. Na tle szarej masy wyróżniają się też zanurzacze – odważni nawigatorzy zajmujący się pilotowaniem statków podróżujących po tak zwanym Nurcie – morzu czasoprzestrzeni w jakim zawieszone są poszczególne planety. 

Poza znanym i lubianym motywem kontaktów pozaziemskich, Mievielle przemyca kilka problemów do rozważenia – rozwodzi się nad rolą języka w kształtowaniu porozumienia międzygatunkowego, ukazuje, co może się stać, gdyby nagle nam go zabrakło i jak bardzo definiuje nas fakt, że wykształciliśmy zdolność do kłamstwa. Delikatnie trąca zagadnienia związane z kolonializmem, etyką i religią, a jako zagorzały trockista nie wzbrania się przed krytyką rządów totalitarnych i kapitalistycznych. Całość mota kokonem rewolucji, na której opiera się jedna z głównych osi fabularnych powieści.

Książka wymaga od odbiorcy stałego skupienia – nie nadaje się jako chwilowa odskocznia od innych zadań. Pochłaniana jednym ciągiem potrafi zahipnotyzować pełnym przewrotności, fantasmagorycznym światem i kiedy już przełknie się językowe innowacje i wdroży we wszechobecny futuryzm, zapewnia dobrą rozrywkę na kilka solidnych godzin.

Pozycja godna polecenia entuzjastom science fiction, fanom charyzmatycznego autora oraz ambitnym czytelnikom, gotowym poświęcić pozycji odpowiednią ilość czasu i skupienia. Nie nada się dla początkujących fantastów ani osób poszukujących lekkiej, niewymagającej lektury na kilka wieczorów.

Adriana Siess

wtorek, 8 października 2013

RUSZYŁ PRE-ORDER #9 NUMERU MAGAZYNU "COŚ NA PROGU"!

Ruszył pre-order #9 "Coś na Progu"! TYLKO W PRE-ORDERZE PLAKAT A3 Z GRAFIKĄ DANIELA GRZESZKIEWICZA Z OKŁADKI - GRATIS! http://dobrehistorie.pl/magazine,15.html W numerze m.in. premierowe opowiadanie Marka Hoddera oraz opowiadania Franka Herberta i Roberta Louisa Stevensona, wywiad z Bramem Stokerem, kultowy komiks z serii "Martin Mystère", duetu Castelli & Alessandrini oraz komiks Rafała Szłapy. Temat przewodni: CZARNE CHARAKTERY! Piszemy m.in o fenomenie "M" Fritza Langa, Wicked Witch of the West, Catwoman, Harley Quinn i Poison Ivy, przedstawiamy komiksowy team The Forgotten Villains, dajemy się uwieść Santanico Pandemonium i Catherine Tramell, straszymy strachem na wróble i Kapitanem Hakiem... To oczywiście tylko część halloweenowych słodyczy w numerze! http://dobrehistorie.pl/magazine,15.html


wtorek, 1 października 2013

Grafika na okładkę #9 numeru magazynu "Coś na Progu"!

Prezentujemy grafikę Daniela Grzeszkiewicza, która ozdobi okładkę #9 numeru magazynu "Coś na Progu". Nowy COŚ pojawi się w listopadzie, a jego tematem przewodnim będą CZARNE CHARAKTERY z mocnym ukłonem w stronę grozy na Halloween. W numerze m.in. opowiadania Marka Hoddera, Franka Herberta oraz kultowy komiks z serii "Martin Mystère", duetu Castelli & Alessandrini. Szczegóły dotyczące pre-orderu już wkrótce...


Szukaj