Adres facebook

piątek, 27 grudnia 2013

"Coś na Progu" recenzuje: "7 RONIN"


Jak często zdarza się wam siedzieć godzinami nad instrukcją, dopasowywać żetony i figurki z chirurgiczną precyzją milimetr po milimetrze do planszy i główkować nad tym, jak zacząć grę? Jakże często dopiero po kilkunastu rozgrywkach, w których każdy najmniejszy niuans zostanie opanowany, można czerpać jakąkolwiek przyjemność z grania? To dość popularny problem. Z odsieczą przeciw tendencjom wybujałych zasad przychodzi 7 Ronin – pierwsza gra nowopowstałego wydawnictwa Badger’s Nest i mimo, że na razie mało o nich słychać, warto się zainteresować – bo z pewnością zaserwują wam wiele godzin świetnej rozgrywki...



środa, 18 grudnia 2013

Okładka #9 "Coś na Progu" (Temat numeru: CZARNE CHARAKTERY)

 
Prezentujemy okładkę dziewiątego numeru magazynu "Coś na Progu". W środku m.in. opowiadania Marka Hoddera i Franka Herberta, wywiad z Bramem Stokerem, sylwetka Karla Wagnera, kultowy komiks z serii "Martin Mystère" (duetu Castelli & Alessandrini). Temat przewodni: CZARNE CHARAKTERY! Piszemy m.in o fenomenie "M" Fritza Langa, Catwoman, Harley Quinn i Poison Ivy, przedstawiamy komiksowy team The Forgotten Villains, dajemy się uwieść Satanico Pandemonium i Catherine Tramell, krzyczymy Munchem, intrygujemy Houdinim i grozimy Big Alem... Numer można zamawiać w naszym sklepie online: http://dobrehistorie.pl/magazine,15.html


niedziela, 24 listopada 2013

Grafika na okładkę pierwszej powieści o przygodach Tequili, pt. "Liczba Bestii"...

Ilustracja autorstwa Kasi Babis i Daniela Grzeszkiewicza na okładkę pierwszej powieści Łukasza Śmigla o przygodach Tequili, pt. "Liczba Bestii". W książce znajdziecie także wspaniałe ilustracje Kasi! A komiks Tequila, pt. "Władca marionetek"do wzięcia tutaj: http://dobrehistorie.pl/book,28.html


sobota, 23 listopada 2013

"Coś na Progu" recenzuje: "GRA ENDERA" (reż. Gavin Hood).


To miło, że ktoś postanowił nakręcić Grę Endera. Powiedziałbym: bardzo miło z jego strony za tak nadobny wyczyn. Po 28 latach (choć i wcześniej reżyserzy robili doń podchody) mamy w końcu ekranizację! Tak...
 
Ten film jest niczym wzrost Roberta Downeya Juniora. Albo jak fizys Borysa Szyca. Albo jak zdolności aktorskie Karolaka. Średni. W zasadzie ciężko powiedzieć coś ponadto – jest to świetny przykład średniego filmu, który może posłużyć innym reżyserom w kręceniu kolejnych średnich filmów.

Przyszłość. 50 lat temu Ziemię zaatakowały robale, zwane Formidami i omal by jej nie zniszczyły, gdyby nie pewien bohater – Mazer Rackham. Od tamtej pory mieszkańcy zielonej planety skupieni są na budowie floty i produkcji najlepszych generałów. Tymi są dzieci, gdyż to one posiadają odpowiednie zdolności i uczą się w błyskawicznym tempie. Jednym z nich  jest tytułowy Ender Wiggin. Tak właśnie przedstawia się fabuła filmu.

Chwała tym, którzy przed wizytą w kinach sięgnęli po książkę Orsona Scotta Carda! To wcale nie tak, że adaptacja ordynarnie różni się od filmu („Lśnienie” się różniło, a było dobre), bo reżyser (Gavin Hood, znany ze średniego „W pustyni i w puszczy” i średniego „X Men Geneza: Wolverine”) zawarł główną oś fabularną książki. Tyle, że skupił się nie na tym, co trzeba. Wrażenie, że leci po łebkach, że film to tylko pojedyncze klisze średnio związane ze sobą i wyjęte żywcem z pierwowzoru, niestety, dominowało.
 
Zamiast skupić się na genialnej transformacji, ewolucji i rozwoju psychologicznym głównego bohatera, Hood postawił sobie za cel oddać - najwierniej jak tylko to możliwe – książkę. Dwugodzinny limit czasowy nie był w stanie tego udźwignąć.


A przecież mamy do czynienia z czymś naprawdę poważnym. US Marine Corps Grę Endera ma na swojej liście lektur, tłumacząc to faktem, że oferuje "lekcje w trenowaniu metodologii szkoleń, przywództwa i etyki”. Mamy do czynienia z jedną z najlepszych książek sci-fi. 

Biorąc pod uwagę fakt, że producentem był sam Orson Scott Card, trudno uwierzyć, że powstał z niego tak dziwaczny twór. Ten sam Card, który konsekwentnie od 1986 roku odrzucał wszelkie propozycje reżyserów twierdząc, że zbyt ingerują w jego wizję, pozwolił na zrobienie z produkcji kolejnego blockbustera.




Nadzieje były duże. Już przed filmem wiedzieliśmy, że aktorzy trenowali miesiąc pod okiem Cirque du Soleil (jednej z najsławniejszej trupy cyrkowej), a niektóre sekwencje kręcone będą w kompleksie NASA. Było jeszcze głośno, gdy okazało się, że środowiska homoseksualne zapowiedziały bojkot produkcji ze względu na poglądy autora (jest mormonem). Niestety! Wszystko to jak krew w piach. 

Skrzywdziłbym Grę Endera, gdybym powiedział, że wszystko jest nijakie. Imponujące są efekty nowych technologii. Wszystkie sceny batalistyczne przygotowane są z godną podziwu starannością. Sala Bitew szeroka na trzy boiska futbolowe (315 metrów), każda z gwiazd – statycznych osłon – ważyła ponad 6 ton, sceny kręcone w prawdziwej nieważkości i dbałość o szczegóły, zapewniona dzięki konsultacjom z szefem SpaceX - amerykańskiego przedsiębiorstwa przemysłu kosmicznego. 

Gdyby rozebrać film na części, każda z nich okazałaby się dobra. Niestety, złożony jest przez kiepskiego rzemieślnika, który nie miał na niego pomysłu. Bo się nie klei. I to jest jego największa bolączka.
            
~Paweł Iwanina

piątek, 22 listopada 2013

"Coś na Progu" recenzuje: "CARRIE" (reż. Kimberly Peirce)


Takiej dziewczyny zwyczajnie nie sposób zapomnieć. Chociaż wydaje się być przeciętną nastolatką, to w żaden sposób nie można jej określić mianem „normalnej”. Carrie White. Bohaterka książki Stephena Kinga po raz kolejny gości na ekranach kin za sprawą produkcji wyreżyserowanej przez Kimberly Peirce. Czy może zapaść na dłużej w pamięci fanów horrorów?

O ile w przypadku pierwszej ekranizacji Carrie z 1976 w reżyserii Briana De Palmy sądzę, że odpowiedź wydaje się być oczywista, o tyle w przypadku niedawnego remake'u mam już zasadnicze wątpliwości.


Pierwsza powieść Kinga zasłużyła na miano kultowej. Tytułowa Carrie White jest osobą niezwykle nieszczęśliwą. Dziewczyna żyjącą z matką - fanatyczką religijną, uchodzi za szkolne dziwadło, które bywa obiektem drwin i często jest poniżana. Jej wieloletnia frustracja znajduje jednak ujście za sprawą jej tajemniczej mocy. Bal maturalny, który miał być dla niej powrotem do normalności, okazał się bardzo krwawym, okrutnym spektaklem.

„Carrie” De Palmy ma w sobie niekwestionowane walory sztuki filmowej. Jest tam sugestywne przedstawienie losów dziewczyny wyobcowanej, nieszczęśliwej, która po odkryciu swoich nadprzyrodzonych zdolności mści się na swoich szkolnych rówieśnikach.

Długie ujęcia wprowadzające, dobre zdjęcia, ciekawe zabiegi montażowe, jak poliwizyjność, aktorski popis Sissy Spacek w roli tytułowej, czy doskonała ścieżka dźwiękowa stworzona przez Pino Donaggio z charakterystycznymi sekcjami smyczkowymi i muzyką fortepianową, to elementy, które składają się na wiarygodny film, w którym aspekt psychologiczny współgra z przedstawionym światem grozy.




„Carrie” Kimberly Peirce jest zaś niesamowicie wtórna. Wtórna i zwyczajnie męcząca. Ciężko jest bowiem oglądać ponownie te same wydarzenia. Ledwie kilka nowych scen, czy zmian scenograficznych rozwiązań jest niesatysfakcjonująca. Stawiam sobie pytanie: Co – oprócz chęci zysku – jest motywacją reżyserki?

Miałem nadzieję, że tytuł reklamowany bardziej mrocznym, psychologicznym portretem Carrie faktycznie będzie czymś więcej niźli odcinaniem kuponów od znanej historii. Zmiany mogły być widoczne chociażby w sferze realizacyjnej.

Nic z tego. Peirce postawiła w większej mierze na transparentność, wyrzekając się fabularnej poprawności. Chloë Grace Moretz, odgrywająca główną postać w filmie, jest w pełni świadoma swojej telekinetycznej mocy. Te zdolności, które ujawniły się u niej wraz z pierwszą menstruacją, są tu wyrazem nieskrępowanej siły. Umyka tutaj wiarygodność. Inaczej niż Carrie w interpretacji Sissy Spacek. Ta pełna jest lęku przez to, co dzieje się z jej ciałem i psychiką. Takie zachowanie jest bardziej zrozumiałe i bliższe prawdziwości.

U Peirce brak jest dwuznaczności i tajemniczości. Niestety, nie da się także odczuć nastroju. W poprzedniej ekranizacji groza zwiastowana była nie tylko przez muzykę, ale i obłąkańcze spojrzenie dziewczyny, dzięki którm napięcie narastało. Film swoim charakterem przypomina bardziej „teenage dramę” niźli pełnokrwisty horror, który miał być komentarzem do trudnej natury dorastania młodych ludzi.




Nie chcę jednak całkowicie przekreślać nowej „Carrie”. Film broni się – i w tym aspekcie może wydać się interesujący – wykorzystaniem efektów specjalnych. Jest to jednak naturalna kolej rzeczy. Minęło prawie czterdzieści lat od powstania filmu De Palmy i w związku z tym efekty są łatwiejsze do zaimplementowania. Przekłada się to na widowiskowość obrazu. Ponadto wypada wspomnieć, że w obrazie Kimberly Peirce udanie wypadła Julianne Moore w roli rozhisteryzowanej fanatyczki religijnej, matki Carrie.

Filmowi zabrakło odwagi, pomysłów i polotu. Mimo to zapewne znajdzie on swoich wielbicieli. Osobiście radzę jednak zapoznać się z literaturą Kinga, następnie adaptacją De Palmy, a dopiero później, podczas leniwego wieczoru, z produkcją Peirce. Taka kolejność wydaje się być najwłaściwsza i najlepsza, aby pamięć o tej nietuzinkowej dziewczynie z klasyki filmowego horroru, pozostała nieskalana wtórnością i bojaźnią wobec materii dzieła filmowego.



Marcin Waincetel


niedziela, 17 listopada 2013

Ostatnie dni przedsprzedaży "Coś na Progu" #9

TYLKO W PRE-ORDERZE (DO PÓŁNOCY 19.11.2013) PLAKAT A3 Z GRAFIKĄ DANIELA GRZESZKIEWICZA Z OKŁADKI - GRATIS! http://dobrehistorie.pl/magazine,15.html W numerze m.in. premierowe opowiadanie Marka Hoddera oraz opowiadania Franka Herberta i Roberta Louisa Stevensona, wywiad z Bramem Stokerem, kultowy komiks z serii "Martin Mystère", duetu Castelli & Alessandrini oraz komiks Rafała Szłapy. Temat przewodni: CZARNE CHARAKTERY! Piszemy m.in o fenomenie "M" Fritza Langa, Catwoman, Harley Quinn i Poison Ivy, przedstawiamy komiksowy team The Forgotten Villains, dajemy się uwieść Santanico Pandemonium i Catherine Tramell, straszymy strachem na wróble i Fantomasem... To oczywiście tylko część atrakcji, które znajdziecie w numerze! http://dobrehistorie.pl/magazine,15.html


środa, 13 listopada 2013

"Coś na Progu" recenzuje: "GRAWITACJA" (reż. Alfonso Cuarón).


Gdy pojedynkuję się z szumnie reklamowaną, popularną produkcją, dochodzą czasem do mnie słuchy o jej poziomie – i o ile często są to opinie różne pod względem jakości i ogólnej oceny, w tym przypadku było inaczej. Wiedziałem, że idę na dobry film. W trakcie oglądania w mojej głowie zaczęła niebezpiecznie kiełkować myśl, której ostateczna forma ukształtowała się już po zakończeniu seansu. Czy ja byłem na tym samym filmie? To miało być dobre! A nie było.

Mieliśmy mieć dobry thriller w kosmosie, dostaliśmy… No właśnie, co dostaliśmy? Lemony Snickett napisał swego czasu Serię Niefortunnych Zdarzeń i chyba ten tytuł najlepiej opisuje fabularne wydarzenia.

Zacznijmy od początku. Reżyser? Alfonso Cuarón. Odpowiedzialny za trzecią część Harry’ego Pottera. W 2001 roku udało mu się zabłysnąć hiszpańskojęzycznym dramatem I Twoją Matkę Też, jednak największym jego sukcesem jest Labirynt Fauna z 2006 roku. Współtworzył on też scenariusz wraz ze swoim synem, Alfonso Cuaronem. Tyle. Nic więcej. Żadnych fajerwerków.

Pierwsze momenty filmu są genialnym pokazem technicznych zdolności. Dostajemy leniwą akcję rekompensowaną genialnymi zdjęciami Ziemi. Ta widziana z kosmosu sama w sobie jest imponująca, a doprawiona efektami specjalnymi – jeszcze lepsza. To byłoby na tyle dobrych momentów w filmie. Po tej sekwencji można już wyjść z kina.

Akcja intensyfikuje się, gdy stacja kosmiczna ulega zniszczeniu przez szczątki satelity, zestrzelonego przez Rosjan. Teoria, na której zbudowany jest scenariusz, jest, jak niewiele rzeczy w filmie, prawdopodobna. Kaskada kosmicznego gruzu powstałego ze zniszczenia obiektu wielkości Międzynarodowej Stacji Kosmicznej spowodowałaby reakcję łańcuchową, która całkowicie sparaliżowałaby możliwość wystrzelenia jakiejkolwiek satelity przez kilka dekad. Profesjonalnie to zjawisko nazywane jest efektem Kesslera, który poruszył ten problem już w 1978.

W wyniku tej katastrofy weteran lotów, Matt Kowalski (grany przez George’a Clooneya) i dr Ryan Stone, najlepsza w swym fachu inżynier (w tej roli Sandra Bullock), zaczynają dryfować w przestrzeni kosmicznej i podejmować rozpaczliwe próby dostania się na Ziemię. Od razu pojawiają się problemy: w jetpacku Kowalskiego jest mało paliwa, a Stone zaczyna z tlenem na poziomie dziesięciu procent.

Aktorka ta spędziła sześć miesięcy na intensywnym studiowaniu scenariusza i na rozmowach z reżyserem tak, aby jak najlepiej odegrać swoją rolę. Cuarón mówił: „przede wszystkim rozmawialiśmy o temacie filmu i drogach rozwoju.”. James Cameron powiedział nawet: „jej praca jest bardziej imponująca niż technologia, która ją wspierała”. To zastanawiające, zwłaszcza że rola Sandry Bullock ograniczała się do nieustannego dyszenia, sapania i wydawania całej gamy dźwięków, które miały odzwierciedlać jej emocje. Przybrała bowiem ona uniwersalną odpowiedź na wszelkie zagrożenia. Dryfuje w przestrzeni – dyszy. Tlen w kombinezonie schodzi poniżej minimum – dyszy. Nie wie, co zrobić – dyszy. Wszędzie te nachalne dźwięki, które prędzej wywołują złość, niż budują klimat.


Jednak najbardziej kuriozalnymi momentami filmu były zadziwiające niezgodności logiczne i załamywanie prawdopodobieństwa. Wśród nich: Clooney i Bullock połączeni jedną uwięzią, która, jak na złość, przerywa się. Dalej: Bullock znajduje kapsułę, dzięki której mogłaby wrócić na Ziemię, a w której – oczywiście – nie ma paliwa. Co postanawia astronautka? To jasne jak słońce: wypuszcza z niej tlen, by popełnić samobójstwo. W tejże kapsule łączy się przez sygnałem wąskopasmowym (AM) z Chinami, co wcale nie nasuwa jej pomysłu, żeby jakkolwiek zmienić częstotliwość i ponowić zerwaną komunikację. Ponadto nie wierzę, że wykwalifikowana i wytrenowana astronautka nie jest w stanie uruchomić kapsuły powrotnej, czy utrzymać w rękach gaśnicy, a już na pewno nie powinna mieć problemu z otwarciem śluzy. Dodatkowo, tlen w kombinezonie dr Ryan Stone zaczyna beztrosko hasać: spada w czasie do poziomu procenta, przy czym tym procentem można oddychać tak długo, jak pozostałymi dziewięcioma. Doprawdy, magia kina. „Jest tak wiele złych rzeczy i tyle technicznych zbiegów okoliczności, że wszystko to normalnie byłoby nieprawdopodobne.” – mówi Cady Coleman, astronautka NASA w wywiadzie dla Reader’s Digest.

Jak więc pogodzić to wszystko? W końcu dostajemy denną fabułę, zero dreszczyku charakteryzującego thriller, tragiczną i nielogiczną grę aktorską głównej bohaterki, a nawet porcję amerykańskiej propagandy (początek kosmicznego armagedonu winą Rosjan, w rosyjskiej stacji był pożar, a w chińskiej nie było paliwa) i czerstwą muzykę. Do kina przyszedłem na film, nie po to, by oglądać efekty specjalne i Ziemię z kosmosu! Niestety, w Grawitacji ni dramatu, ni thrilleru, akcji tyle, co kot napłakał i, co przyznaję z wielkim smutkiem, bardziej przypomina mi to pięknie zapakowane pudło z próżnią, niż ciekawą i intrygującą produkcję.

PAWEŁ IWANINA

poniedziałek, 4 listopada 2013

Nasze książki i czasopismo we wrocławskim sklepie FENIKS!

Zaczynamy rozwijać zaprzyjaźnioną sieć sklepów, w których mogą regularnie pojawiać się nasze produkty. Jeżeli prowadzicie fajny sklep z grami albo księgarnię z książkami i komiksami, dajcie znać - BARDZO chętnie nawiążemy współpracę. Już kiedyś zaczęliśmy planować taką sieć, ale niewiele z tego wyszło. Może teraz się uda? Tymczasem zapraszamy we Wrocławiu do sklepu z grami FENIKS (SDH Feniks, 4 piętro przy ul. Rynek 31/32, 50-121 Wrocław, Godziny otwarcia: pon-pt 9:00 - 20:00 -sob 9:00 - 18:00). Znajdziecie tam WSZYSTKIE nasze produkty na specjalnym regale (patrz foto.).


sobota, 2 listopada 2013

RUSZYŁA PRZEDSPRZEDAŻ PIERWSZEGO KOMIKSU O TEQUILI!


PRZEDSPRZEDAŻ (PREMIERA 6.12.2013, zamów już dziś, aby otrzymać razem z komiksem gratisowy dodatek!). TEQUILA #1: "Władca marionetek" (scen. Łukasz Śmigiel, rys. Katarzyna Babis). Pierwszy komiks z cyklu o Tequili - heroinie, która przeżywa przygody w postapokaliptyczny świecie przyszłości. Wybuchowa mieszanka postapo, science fiction i horroru w klimacie pulpowych klasyków sprzed lat! Zamów już dziś: http://dobrehistorie.pl/book,28.html

W przyszłości świat który znamy przestał istnieć. Apokalipsa przyszła wraz z pojawieniem się tajemniczych anomalii, nazwanych oknami, z których wylewa się żar zmieniający naszą planetę. Niedobitki populacji żyją w ruinach starego świata, zmagając się z serpentynami – latającymi potworami, które skutecznie mordują ludzi. Jednego po drugim...

W tych mrocznych czasach nadzieję daje jedynie legenda o tym, że pewnego dnia z nieba spadnie bohater, nadczłowiek, który uratuje świat. I rzeczywiście, zupełnie niespodziewanie, pewien nierozgarnięty szaman, zwany Kabukim Joe, odnajduje na pustyni tajemniczą kobietę, która nie pamięta kim jest i skąd się wzięła, lecz posiada nadludzkie zdolności i niezwykłą wiedzę o starej cywilizacji.

Tak zaczyna się historia tytułowej Tequili, która zrobi wszystko, aby poznać własną przeszłość i przekonać się, czy rzeczywiście jest wybrańcem, na którego czeka bliski końca świat. 

W przygotowaniu powieść autorstwa Łukasza Śmigla z ilustracjami Katarzyny Babis, pt. „Tequila: Liczba Bestii” (premiera: luty 2014). Już dziś ściągnij darmowe opowiadanie i szort komiksowy o przygodach Tequili: http://dobrehistorie.pl/book,23.html

niedziela, 20 października 2013

Dwie powieści za 25zł!

Gratka dla wielbicieli weird fiction - koniecznie sprawdźcie specjalne wydanie "Coś na Progu" #8, w którym znajdziecie pełnowymiarową powieść E.R. Burroughsa za 9.90zł oraz pierwszy tom "Biblioteki Coś na Progu", który to cykl otwieramy powieścią A. Merritta, pt. "Płoń wiedźmo, płoń!" dostępną za 15zł. Wysyłka z naszego sklepu internetowego - GRATIS! http://dobrehistorie.pl/



piątek, 18 października 2013

Znamy datę premiery pierwszego komiksu o przygodach Tequili!

Komiks, pt. "TEQUILA: Władca marionetek" porwie Was między strony dokładnie 6 grudnia. Pre-order komiksu rozpocznie się w Halloween, czyli nocą 31 października. W przedsprzedaży do komiksu dołożymy wyjątkowy gratis, który automatycznie otrzymają również jego dotychczasowi nabywcy z akcji na Polak Potrafi.


czwartek, 17 października 2013

Drugi szort komiksowy p przygodach Tequili już dostępny!

W każdym regularnym numerze magazynu "Coś na Progu" pojawiają się kolejne szorty z przygodami Tequili. Tym razem prezentujemy Wam odcinek drugi z #7 "Coś na Progu", który zamyka historię rozpoczętą w komiksie pt. "Polowanie" (#6 "Coś na Progu") i opowiadaniu pt. "Sekret Zielonego Boga" (oba tytuły dostępne obecnie do ściągnięcia za darmo w naszym sklepie online: http://dobrehistorie.pl/book,23.html

Tequila #2 "Prestiż"
rys. Katarzyna Babis
scen. Łukasz Śmigiel





poniedziałek, 14 października 2013

"Coś na Progu" recenzuje: China Miéville "AMBASADORIA"

Arieka zaś leży bardzo daleko od wszystkiego. (…) Sterczy samotnie na skraju zbadanego nurtu – o ile nurt w ogóle można zbadać. Gdyby nie wiedza, zdolności i odwaga zanurzaczy, nikt nigdy nie dotarłby do mojego świata.

Dość wiedzieć, że cała, prawie pięćsetstronicowa „Ambasadoria”, również leży bardzo daleko od wszystkiego, co dotychczas było czytelnikom znane. Dotarcie do jej świata jest niemałą intelektualną ekspedycją – Mieville stworzył książkę dla odbiorcy cierpliwego i przygotowanego na to, że nie wszystko zostanie mu podane na tacy.

Gatunkowo „Ambasadoria” zgrabnie wpisuje się w szablony klasycznego science-fiction, jednak autor „Dworca Perdido” nie byłby sobą, gdyby w powieści zabrakło charakterystycznych dlań udziwnień i nierealności, kojarzonych z nurtem New Weird. Tył futurystycznej okładki krzyczy, że „Mieville nie podąża za trendami”, że „on je wyznacza!” i z tym trzeba się w zupełności zgodzić. Który z wielkich patronów fantastyki naukowej nie inspirował się naukami ścisłymi, a – ku zaskoczeniu grona fanów – lingwistyką?

Brytyjczykowi się udało. Cała oś fabularna powieści kręci się wokół roli Języka w społecznościach Gospodarzy i władających wszechangielskim przybyszów. Ci pierwsi, rodowici Ariekeni, istoty tak odległe rozumowi ludzkiemu, jak to tylko możliwe, to jednostki niezdolne do kłamstwa, tożsame ze skomplikowanym, dwugłosowym językiem, jakim się posługują.

Razem z nimi na planecie koegzystują imigranci - epizodycznie wspomniani Kedisowie i Shur’asi oraz wszechstronni kolonizatorzy i podróżnicy: ludzie. Zetknięcie się dwóch zupełnie obcych cywilizacji owocuje wymianą technologii i umiejętności. Ziemianie, którzy zapomnieli o swoich korzeniach na tyle, że nawet upływający czas liczą w kilogodzinach, otrzymują genetycznie modyfikowane, żywe maszyny prosto z ariekieńskich farm, natomiast żyjący w przeświadczeniu o nieomylności i omnipotencji Języka Gospodarze doznają swoistej poglądowej rewolucji. Pewni, że wypowiedziane słowo oznacza jego desygnat – innymi słowy - że nie ma rozróżnienia między tym, co się komunikuje a tym, co się myśli i wie o bieżącym stanie rzeczy (a także, posługując się klasyczną definicją językoznawstwa, każdy konkretny obiekt, o którym można zgodnie z prawdą powiedzieć, że pasuje do swej nazwy, co, jak można zauważyć, powoduję pauperyzację rzeczywistości – Ariekeni nie są w stanie opisać jej tak dokładnie, jak ludzie!), nagle stają oko w oko z ludźmi. Urodzonymi kłamcami i mistrzami w sianiu metafor. Istoty zdolne „mówić o rzeczach które nie istnieją”, stały się dla Ariekenów źródłem rozrywki i niedoścignionym wzorem do naśladowania.

Pośród pstrokatej, przyszłościowej otoczki ze sztuczną inteligencją zamkniętą w automach-robotach, zaawansowanym klonowaniem i ożywionymi biowszczepami na czele, kręci się główna bohaterka powieści – zanurzaczka i celebrytka, Avice Benner Cho. Kobieta, którą każdy czytelnik musi wyobrazić sobie sam, gdyż autor nie zwrócił uwagi na kwestie tak przyziemne, jak opis wyglądu postaci. W przypadku narracji pierwszoosobowej jest to zabieg możliwie wytłumaczalny – bohaterka nie jest oazą samouwielbienia i nie przynudza odbiorcy opisami swego idealnego ciała, albo też stanowi po prostu jednostkę dowolną, przykładowego everymana, jednak co stało się z aparycjami innych, napotkanych w książce istot?

Szare, mało wyraziste postaci aż się proszą o stwierdzenie, że może Mieville szczegółowo opisywać nie potrafi albo i zwyczajnie – nie lubi. Wystarczy jednak sięgnąć po którąkolwiek powieść rozgrywającą się w steampunkowym świecie Bas-Lag, do którego należą wielokrotnie nagradzane „Dworzec Perdido”, „Żelazna Rada” i „Blizna” aby zupełnie porzucić podobne pomysły. Bo o ile Arieka to planeta pełna jednolitych ludzi, dziwacznych, oszczędnie opisanych zwierząt i całkiem obrzydliwych Gospodarzy, to krainy Bas-Lag aż rażą w oczy mnogością barw i różnorodnością istot, z których każda zostaje w pamięci jako intensywnie kreowana postać literacka. Po bohaterce „Ambasadorii” nie zostanie najprawdopodobniej nic, poza tym, że nadużywała słowa „flokowanie”.

Mieville wrzuca czytelnika na głęboką wodę. Już od pierwszych stron zasypuje go licznymi pseudonaukowymi neologizmami, które mają imitować nazwy zaawansowanych technologicznie maszyn i urządzeń, kreuje też wszechobecną ‘czasemprzestrzeń’ czy wyrażający jeden z dni tygodnia „domińdzień”. Bohaterowie podróżują ożywionymi maszynami zwanymi corvusami i oddychają przez maski aeoli, a do wszystkich tych nowinek należy się przyzwyczaić zupełnie samodzielnie. Autor nie tłumaczy, nie rozjaśnia i nie ogląda się wstecz – snuje historię tak pełną dziwaczności i tak naszpikowaną własnym techżargonem, że niedzielni czytelnicy mogą się w tym obcym świecie zwyczajnie pogubić i zakończyć przygodę z „Ambasadorią” jeszcze zanim ta nabierze fabularnego tempa. 


Fani Mievielle’a z pewnością docenią jednak wszechstronność autora – „Ambasadoria” jest jego pierwszym dziełem o tematyce fantastycznonaukowej, a ten zdaje się doskonale odnajdywać w niuansach gatunku. Tworzy dziwaczny, zaawansowany technologicznie świat ze świeżym, oryginalnym pomysłem na obcą rasę (o planecie zamieszkanej przez istoty nie potrafiące kłamać pisał już Dostojewski, jednak China Mieville wybitnie radzi sobie w restaurowaniu motywu) i ciekawym zapatrywaniem na model społeczeństwa ludzi. Niegdysiejsi Ziemianie, którzy już dawno zapomnieli, gdzie leży ich rodzima planeta, żyją w swoistych komunach. Dzieci są wychowywane przez tak zwanych „rodziców zmianowych”, dopuszczalne jest wielożeństwo a na homoseksualizm patrzy się przez palce. Przedstawicielami społeczności są Ambasadorzy – osoby specjalnie przygotowane do pełnienia roli mediatorów między ludźmi i Ariekenami. Na tle szarej masy wyróżniają się też zanurzacze – odważni nawigatorzy zajmujący się pilotowaniem statków podróżujących po tak zwanym Nurcie – morzu czasoprzestrzeni w jakim zawieszone są poszczególne planety. 

Poza znanym i lubianym motywem kontaktów pozaziemskich, Mievielle przemyca kilka problemów do rozważenia – rozwodzi się nad rolą języka w kształtowaniu porozumienia międzygatunkowego, ukazuje, co może się stać, gdyby nagle nam go zabrakło i jak bardzo definiuje nas fakt, że wykształciliśmy zdolność do kłamstwa. Delikatnie trąca zagadnienia związane z kolonializmem, etyką i religią, a jako zagorzały trockista nie wzbrania się przed krytyką rządów totalitarnych i kapitalistycznych. Całość mota kokonem rewolucji, na której opiera się jedna z głównych osi fabularnych powieści.

Książka wymaga od odbiorcy stałego skupienia – nie nadaje się jako chwilowa odskocznia od innych zadań. Pochłaniana jednym ciągiem potrafi zahipnotyzować pełnym przewrotności, fantasmagorycznym światem i kiedy już przełknie się językowe innowacje i wdroży we wszechobecny futuryzm, zapewnia dobrą rozrywkę na kilka solidnych godzin.

Pozycja godna polecenia entuzjastom science fiction, fanom charyzmatycznego autora oraz ambitnym czytelnikom, gotowym poświęcić pozycji odpowiednią ilość czasu i skupienia. Nie nada się dla początkujących fantastów ani osób poszukujących lekkiej, niewymagającej lektury na kilka wieczorów.

Adriana Siess

wtorek, 8 października 2013

RUSZYŁ PRE-ORDER #9 NUMERU MAGAZYNU "COŚ NA PROGU"!

Ruszył pre-order #9 "Coś na Progu"! TYLKO W PRE-ORDERZE PLAKAT A3 Z GRAFIKĄ DANIELA GRZESZKIEWICZA Z OKŁADKI - GRATIS! http://dobrehistorie.pl/magazine,15.html W numerze m.in. premierowe opowiadanie Marka Hoddera oraz opowiadania Franka Herberta i Roberta Louisa Stevensona, wywiad z Bramem Stokerem, kultowy komiks z serii "Martin Mystère", duetu Castelli & Alessandrini oraz komiks Rafała Szłapy. Temat przewodni: CZARNE CHARAKTERY! Piszemy m.in o fenomenie "M" Fritza Langa, Wicked Witch of the West, Catwoman, Harley Quinn i Poison Ivy, przedstawiamy komiksowy team The Forgotten Villains, dajemy się uwieść Santanico Pandemonium i Catherine Tramell, straszymy strachem na wróble i Kapitanem Hakiem... To oczywiście tylko część halloweenowych słodyczy w numerze! http://dobrehistorie.pl/magazine,15.html


wtorek, 1 października 2013

Grafika na okładkę #9 numeru magazynu "Coś na Progu"!

Prezentujemy grafikę Daniela Grzeszkiewicza, która ozdobi okładkę #9 numeru magazynu "Coś na Progu". Nowy COŚ pojawi się w listopadzie, a jego tematem przewodnim będą CZARNE CHARAKTERY z mocnym ukłonem w stronę grozy na Halloween. W numerze m.in. opowiadania Marka Hoddera, Franka Herberta oraz kultowy komiks z serii "Martin Mystère", duetu Castelli & Alessandrini. Szczegóły dotyczące pre-orderu już wkrótce...


wtorek, 24 września 2013

ZAPOWIEDŹ OKŁADKI #9 numeru "Coś na Progu"...

COSIE #8 lecą do wszystkich zamawiających (najpierw dofruną prenumeraty i pre-ordery), a my zapowiadamy powoli okładkę numeru #9 (Temat przewodni: CZARNE CHARAKTERY), który tradycyjnie już o tej porze roku, pokłoni się Halloween. Okładkę tworzy znakomity Daniel Grzeszkiewicz!


FRAGMENT POWIEŚCI "WŁADCA UMYSŁÓW Z MARSA" (E.R. BURROUGHSA) Z "Coś na Progu" #8

POWIEŚĆ W PRZEKŁADZIE:
RADOSŁAWA PISULI & MACIEJA KLUBY
KOREKTA & REDAKCJA:
WOJCIECH LULEK

EDGAR RICE BURROUGHS  
"WŁADCA UMYSŁÓW Z MARSA"

Obiekt ten był przedstawicielem białej rasy małp barsoomiańskich – najgroźniejszej i najbardziej przerażającej, zamieszkującej głębiny Czerwonej Planety. Dlatego też staruszek, znając wielką siłę i brutalność małpy, wolał upewnić się, że będzie bezpiecznie związana, zanim podejmie się jej ponownego wskrzeszenia.
Była to ogromna istota, mająca około 10 do 15 stóp wysokości, stojąca prosto, mająca pośredni zestaw ramion czy nóg pomiędzy górnymi a dolnymi kończynami. Oczy miała blisko siebie, zwykłe, niewystające. Uszy umieszczone wysoko. Pysk i zęby natomiast przypominały do złudzenia te afrykańskich goryli.
Gdy powracała jej świadomość, istota zbadała nas wzrokiem. Kilkukrotnie próbowała coś powiedzieć, ale wydobyła z siebie tylko jakieś niewyartykułowane dźwięki.
Gdy tak leżała, przemówił do niej Ras Thavas: – Jeśli rozumiesz moje słowa, pokiwaj głową. – Istota pokiwała głową.
– Czy chcesz być uwolniona z więzów? – zapytał naukowiec.
Osobnik ponownie pokiwał twierdząco.
– Obawiam się, że będziesz chciał nas skrzywdzić albo uciec – odpowiedział Ras.
Małpa wyraźnie chciała coś wyartykułować, jednak nie mogła długo nic powiedzieć. Dopiero na koniec wydała z siebie dźwięk, którego nie można pomylić z niczym innym – zwykłe „nie”.
– Nie chcesz zrobić nam krzywdy czy próbować uciekać? – staruszek spytał raz jeszcze.
– Nie – odpowiedziała małpa. Tym razem powiedziała to wyraźnie.
– Zobaczymy – odparł Ras Thavas. – Ale pamiętaj, że jeżeli tylko nas zaatakujesz, to możemy w każdej chwili cię unicestwić.
Małpa pokiwała znowu głową i z trudem wypowiedziała powoli: – Nie zrobię wam krzywdy.
Na znak Rasa Thavasa asystenci rozwiązali istotę, a ta po chwili usiadła. Rozprostowała swoje kończyny i zeszła z łatwością na podłogę. W przeciwieństwie do mężczyzny stała prosto na dwóch nogach. Ras wyjaśnił mi później, że człowiek z połową małpiego mózgu poruszał się na czworaka w wyniku odwrócenia zachowań po przeniesieniu malutkiego mózgu małpy do dużej ludzkiej czaszki.


wtorek, 17 września 2013

Pierwsza zapowiedź #9 "Coś na Progu"...

Dziewiąty numer "Coś na Progu" będzie wyjątkowy, bo z lekkim ukłonem w stronę grozy i Halloween. Tematem przewodnim staną się wszelkiego rodzaju frapujące nas, pulpowe CZARNE CHARAKTERY. Wkrótce szczegóły na temat tego, co w środku...


niedziela, 15 września 2013

PŁOŃ WIEDŹMO, PŁOŃ! (FINALNA OKŁADKA)


RUSZAMY Z NOWĄ SERIĄ WYDAWNICZĄ: BIBLIOTEKA "Coś na Progu". W ramach serii, co 2-3 miesiące będziemy proponować Wam kolejną klasyczną powieść z gatunku weird fiction, w formacie, który znacie z czasopisma "Coś na Progu". Całość opatrzona okładkami znanych grafików, wspaniałymi ilustracjami oraz odrobiną uzupełniającej temat publicystyki, a wszystko to w cenie 15zł... Pierwszym tytułem z serii będzie "Płoń wiedźmo, płoń" Abrahama Merritta. Książki w serii: Biblioteka "Coś na Progu", będą dostępne jedynie w sklepie internetowym naszego wydawnictwa, w limitowanej ilości. Tradycyjnie już zostaną objęte pre-orderem, w którym dla zamawiających przewidujemy bonusowe dodatki (OKŁADKA - DANIEL GRZESZKIEWICZ).

PRE-ORDER JUŻ TRWA! Tylko w przedsprzedaży, do książki w cenie 15 zł, dodajemy gratisowo, drukowaną wersję opowiadania mistrza grozy M. R. Jamesa! http://dobrehistorie.pl/

O AUTORZE...

A. Merritt (1884-1943) Jeden z najlepiej zarabiających dziennikarzy swoich czasów. podróżnik, fascynat okultyzmu (zebrał ponad 5000 unikatowych książek zajmujących się tym tematem), podróżnik i badacz starożytnej magii. Wychowany na powieściach Verne'a i Haggarda, wychwalany przez  H.P. LovecraftaM. Moorcocka, czy Roberta Weinberga.

Swoją powieścią "Płoń wiedźmo, płoń!" z 1932 roku,  zrewolucjonizował weird fiction, zestawiając w niej ze sobą urban fantasy z horrorem. Powieść dwukrotnie ekranizowano, a Merritt na fali jej gigantycznego sukcesu dopisał jeszcze lepszą kontynuację. Polecana przez Stephena Kinga (m.in. w trzecim rozdziale "Danse Macabre").

O KSIĄŻCE...

Ameryka, czasy prohibicji. Dr Lowell zaintrygowany serią tajemniczych śmierci przypadkowych ludzi, których ciała zostają odnalezione z wyrazem totalnego przerażenia na twarzy, rozpoczyna prywatne śledztwo. Niespodziewanie, w rozwiązaniu makabrycznej zagadki, wspomoże go niecodzienny partner - mafijny boss podziemnego świata, Julian Ricori. Obaj bohaterowie przejdą naprawdę wiele, aby odkryć mroczną tajemnicę, która skrywa się za morderstwami. Pierwszy trop prowadzi do sklepu z lalkami Madame Mandilip... 

"Przesiąknięta atmosferą grozy. Pozycja obowiązkowa dla fanów horroru i opowieści niesamowitych. Absolutny klasyk." Amazon
"Misternie budowane napięcie, klimat totalnej grozy i niezwykli bohaterowie.Goodreads

PRE-ORDER JUŻ TRWA! http://dobrehistorie.pl/

poniedziałek, 9 września 2013

Okładka #8 numeru magazynu "Coś na Progu"

Numer specjalny, czyli pełna powieść, garść publicystyki i komiks za 9.90zł (wysyłka z naszego sklepu - GRATIS!).


piątek, 6 września 2013

Jeszcze trzy dni przedsprzedaży #8 "Coś na Progu"!


Czekamy na paczki z drukarni, aby zacząć wysyłki #8 COSIA, na osłodę czekania powiemy, że... W numerze znajdziecie prócz powieści Burroughsa, wywiadu z autorem, bonusowych artykułów o Barsoom, także absolutnie ekskluzywny komiks Daniela Grzeszkiewicza (ilustracja poniżej), rozgrywający się w uniwersach Burroughsa. Przedłużamy także do poniedziałku pre-order, w którym bonusowo dostajecie od nas drukowany, dołączany do numeru genialny komiks Rafała Szłapy (ilustracja u góry) o kultowej Drużynie KTULU! Dlatego, tych, którzy jeszcze nie zaklepali sobie pre-orderu na specjalne wydanie "Coś na Progu", zapraszamy do naszego sklepiku: http://dobrehistorie.pl/magazine,13.html


środa, 4 września 2013

BIBLIOTEKA "Coś na Progu" - NOWA SERIA WYDAWNICZA!


RUSZAMY Z NOWĄ SERIĄ WYDAWNICZĄ: BIBLIOTEKA "Coś na Progu". W ramach serii, co 2-3 miesiące będziemy proponować Wam kolejną klasyczną powieść z gatunku weird fiction, w formacie, który znacie z czasopisma "Coś na Progu". Całość opatrzona okładkami znanych grafików, wspaniałymi ilustracjami oraz odrobiną uzupełniającej temat publicystyki, a wszystko to w cenie 15zł... Pierwszym tytułem z serii będzie "Płoń wiedźmo, płoń" Abrahama Merritta. Książki w serii: Biblioteka "Coś na Progu", będą dostępne jedynie w sklepie internetowym naszego wydawnictwa, w limitowanej ilości. Tradycyjnie już zostaną objęte pre-orderem, w którym dla zamawiających przewidujemy bonusowe dodatki. OKŁADKĘ PRZYGOTOWUJE DANIEL GRZESZKIEWICZ (zapowiedź okładki - obok!).

PRE-ORDER JUŻ TRWA! Tylko w przedsprzedaży, do książki w cenie 15 zł, dodajemy gratisowo, drukowaną wersję opowiadania mistrza grozy M. R. Jamesa! http://dobrehistorie.pl/

O AUTORZE...

A. Merritt (1884-1943) Jeden z najlepiej zarabiających dziennikarzy swoich czasów. podróżnik, fascynat okultyzmu (zebrał ponad 5000 unikatowych książek zajmujących się tym tematem), podróżnik i badacz starożytnej magii. Wychowany na powieściach Verne'a i Haggarda, wychwalany przez  H.P. LovecraftaM. Moorcocka, czy Roberta Weinberga.

Swoją powieścią "Płoń wiedźmo, płoń!" z 1932 roku,  zrewolucjonizował weird fiction, zestawiając w niej ze sobą urban fantasy z horrorem. Powieść dwukrotnie ekranizowano, a Merritt na fali jej gigantycznego sukcesu dopisał jeszcze lepszą kontynuację. Polecana przez Stephena Kinga (m.in. w trzecim rozdziale "Danse Macabre").

O KSIĄŻCE...

Ameryka, czasy prohibicji. Dr Lowell zaintrygowany serią tajemniczych śmierci przypadkowych ludzi, których ciała zostają odnalezione z wyrazem totalnego przerażenia na twarzy, rozpoczyna prywatne śledztwo. Niespodziewanie, w rozwiązaniu makabrycznej zagadki, wspomoże go niecodzienny partner - mafijny boss podziemnego świata, Julian Ricori. Obaj bohaterowie przejdą naprawdę wiele, aby odkryć mroczną tajemnicę, która skrywa się za morderstwami. Pierwszy trop prowadzi do sklepu z lalkami Madame Mandilip... 

"Przesiąknięta atmosferą grozy. Pozycja obowiązkowa dla fanów horroru i opowieści niesamowitych. Absolutny klasyk." Amazon
"Misternie budowane napięcie, klimat totalnej grozy i niezwykli bohaterowie.Goodreads

PRE-ORDER JUŻ TRWA! http://dobrehistorie.pl/

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

PULP NA TABLET I SMARTFONA (Odcinek 2 - "Monster Squad")

Legenda głosi, że raz na sto lat hrabia Drakula jest w stanie przejąć władzę nad światem. Skoncentrowane w nim zło jest na tyle potężne, że równoważy siłę tajemniczego amuletu, wypełnionego żywym dobrem, stojącego na straży balansu między siłami sacrum i profanum. Jeżeli przedmiot ten dostanie się w jego ręce, życie na Ziemi czeka zagłada. No, chyba, że jakaś dziewica w tym czasie wypowie inkantację w języku niemieckim, posiłkując się książką Van Helsinga, najsławniejszego bodaj łowcy wampirów.

Przypadkowo dowiaduje się o tym gromada dzieciaków, zorganizowanych w klubie wielbicieli potworów pod nazwą „Monster Squad”. Biorą oni sprawy w swoje ręce, zakasują rękawy i odważnie stawiają czoła zagrożeniu.

A jest czego się bać! Reżyser Fred Dekker, znany dotychczas z takich produkcji, jak „Opowieści z krypty”, czy „RoboCop 3”, pokusił się o dość kuriozalne rozwiązanie. Zagrożeniem dla świata jest bowiem potworna liga sprawiedliwych inaczej, stworzona przez hrabiego Drakulę, Wolf Mana, Gill-mana i potwora Frankensteina. Użyte w filmie monstra nie są zwyczajne i anonimowe, lecz wzięte z klasycznych horrorów – Draculi (1931 r.) Wolf Mana (1941 r.), Potwora z Czarnej Laguny (1954 r.), Mumii (1932 r.) oraz Frankensteina (1931 r.).

Umieszczenie kultowych potworów w filmie to nie tylko hołd dla ich twórców, lecz także próba przełamywania utartych konwencji. Wampir i wilkołak, którzy są przecież odwiecznymi wrogami, tutaj współpracują razem, a potwór Frankensteina jest sympatyczny, przyjacielski i wcale nie chce nikogo zniszczyć. W czasie produkcji, Dekker sam mówił o Mumii, że jest głupkowata, a Wolf Mana przezywał mięśniakiem. Niestandardowe podejście do kreacji potworów sprawiło, że w 2006 roku magazyn „Wizard” uznał filmowe wcielenie Draculi (w tej roli Duncan Regehr) za najlepsze w historii kina.



Ashley Bank, aktorka odgrywająca rolę sześcioletniej Phoebe, bała się Duncana Regehra tak bardzo, że filmowy Drakula nie mógł przy niej nosić czerwonych soczewek i sztucznych kłów. Aby urealnić scenę końcową, w której wampir podnosi roztrzęsioną Phoebe, reżyser nakazał aktorowi wyjątkowo założyć kontakty, zamknąć oczy przed ujęciem i otworzyć je dopiero mając przed sobą twarz dziewczynki. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania, a okrzyk strachu, który można usłyszeć w filmie, nie jest więc udawany.


Z “Monster Squad” warto zapoznać się przynajmniej z trzech powodów. Po pierwsze, w 2007 roku wydano poprawioną, rozszerzoną i opatrzoną wyższą rozdzielczością zacną wersję Blu Ray. Po drugie, Rob Cohen („xXx”, „Szybcy i wściekli”, „Ostatni smok”) jest zainteresowany nakręceniem remake’u, a przygotowany przez nieco scenariusz czeka już w siedzibie Paramount na realizację. I wreszcie, po trzecie - „Monster Squad” to wybuchowa mieszanka komedii, horroru i kina przygodowego w stylu Young Adult. Wielbiciele „The Goonies”, „Straconych chłopców”, czy ostatnio „Super 8”, będą zadowoleni. Gwarantujemy miodne sto procent pulpowej zabawy!
Clint

czwartek, 1 sierpnia 2013

RUSZYŁ PRE-ORDER "Coś na Progu" #8

Kolejny, specjalny numer magazynu "Coś na Progu" już w przedsprzedaży! (ilustracja na okładce: Daniel Grzeszkiewicz). Raz do roku wypełniamy "Cosia" prozą. Poprzednio były to opowiadania z gatunku weird fiction (CNP#3/2012), tym razem prezentujemy pełnowymiarową powieść mistrza pulp i weird fiction - Edgara R. Burroughsa ze słynnego cyklu Barsoom (m.in. "John Carter"/"Księżniczka Marsa"), pt. Władca umysłów z Marsa. Prócz tego w numerze także skoncentrowana na Burroughsie publicystyka, wywiady i komiksy. W PRZEDSPRZEDAŻY DARMOWY KOMIKSOWY SUPER PREZENT! http://dobrehistorie.pl/magazine,13.html


piątek, 19 lipca 2013

Grafika na okładkę "Coś na Progu" #8


Ilustracja Daniela Grzeszkiewicza, która ozdobi #8, specjalny numer "Coś na Progu". A w numerze m.in. powieść Edgara R. Burroughsa z cyklu Barsoom. A kto jeszcze nie ma poprzednich numerów Cosia, tego zapraszamy do naszego sklepiku online: http://dobrehistorie.pl/magazine,10.html
 
 

czwartek, 18 lipca 2013

DWA ZESTAWY "Coś do poczytania" na allegro!

Na wakacje, dla wszystkich miłośników dobrej fantastyki, grozy i kryminału - proponujemy dwa zestawy na allegro w bardzo przyjaznych cenach. 


1. Antologia w hołdzie H.P. Lovecraftowi i nr specjalny magazynu "Coś na Progu" w cenie 19.90 zł (wysyłka gratis!)

W środku opowiadania: Alan Moore, Alan Dean Foster, Ramsey Campbell, Kim Newman, Mort Castle, Graham Masterton, F. Paul Wilson, Gene Wolfe, Edward Lee, Roberta E. Howard, Fritz Leiber, Dashiell Hammett, Artura Conan Doyl, Frank Herbert, Robert Sheckley, August Derleth, Bram Stoker, eseje S.T. Joshiego, Ann i Jeffa VanderMeerów oraz wywiad z Arthurem Conan Doylem.



2. Powieść kryminalna "W Otchłani Imatry" i 4 numer czasopisma "Coś Na Progu", w cenie 17.90 zł (wysyłka gratis!)

W 4 numerze czasopisma "Coś na Progu" znalazły się kryminalne artykuły, m.in. o agencji detektywistyczne Pinkertona, klasycznych heist moviestwórczości Marininy, słynnych kradzieżach dzieł sztuki, Kurtcie Wallanderze, ekskluzywny wywiad z medykami sądowymi na temat ludzkich kości na miejscu zbrodni oraz felieton Marcina Wrońskiegoopowiadanie kryminalne duetu Jacek Skowroński & Kasia Szewczyk.








Pierwszy i siódmy numer "Coś na Progu" w wersji elektronicznej!

Teraz pierwszy i siódmy numer naszego magazynu, możecie nabyć także w wersji elektronicznej za pośrednictwem sklepu CDP.PL.  https://cdp.pl/ksiazki/cos-na-progu-7




ZASADY PRZYJMOWANIA OPOWIADAŃ DO DRUKU w magazynie "Coś na Progu"

KOCHANI AUTORZY! W związku ze zwiększeniem miejsca na polskie opowiadania od 9 numeru "Coś na Progu" oraz potworną ilością tekstów, którymi zalewacie naszą skrzynkę mailową. ZMIENIAMY ZASADY PRZYJMOWANIA TEKSTÓW: 1. Przyjmujemy jedynie drukowane maszynopisy (jednostronnie) opowiadań - Times 12, odstępy między wierszami 1,5. Ilość stron: MAX 30. 2. Na pierwszej stronie opowiadania prosimy umieścić dane kontaktowe i krótkie streszczenie tekstu. 3. Teksty należy nadsyłać pocztą na adres: Łukasz Śmigiel, ul. Jutrzenki 61, 52-311, Wrocław z dopiskiem "COŚ NA PROGU" na kopercie. 4. NOWE ZASADY OBEJMUJĄ WSZYSTKIE TEKSTY OD 1 lipca (jeżeli po 1 lipca nadesłaliście tekst mailem, bardzo prosimy o ponowne podesłanie go zgodnie z wypisanymi powyżej zasadami). NOWE ZASADY UŁATWIĄ NAM PRACĘ, POZWOLĄ NA SZYBKĄ OCENĘ TEKSTÓW i DUŻO SZYBSZY KONTAKT Z WAMI. Koniec z czekaniem miesiącami na odpowiedź od Redakcji. W razie pytań - jesteśmy do Waszej dyspozycji: wydawnictwo.dobrehistorie@gmail.com

ilustracja - Daniel Grzeszkiewicz

piątek, 12 lipca 2013

PRENUMERATA "Coś na Progu" zawsze z BONUSAMI!

Przypominamy, że w prenumeracie naszego magazynu kolejne numery wysyłamy natychmiast po odebraniu z drukarni.

- Prenumerata obejmuje sześć kolejnych numerów czasopisma.

- Za dzień przystąpienia do prenumeraty uznaje się dzień jej opłacenia (zaksięgowania środków na koncie wydawnictwa).

- Prenumeratę można rozpocząć w dowolnym momencie cyklu wydawniczego.

- Ewentualne zmiany rynkowej ceny czasopisma nie obejmują prenumeratorów.

- Prenumeratorzy otrzymują wraz z czasopismem wszystkie gadżety dołączane w ofercie przedsprzedaży.

- Czasopisma w prenumeracie wysyłane są przesyłką ekonomiczną (gratis!).

Zamawiając teraz PRENUMERATĘ "Coś na Progu" otrzymacie numer #7 z bonusowym CD, na którym zamieściliśmy zestaw weird słuchowisk, dodatkowe grafiki i komiksy, soundtrack do Gamedecka i sam numer w specjalnej wersji pdf na tablety i smartfony. Prenumeratę można dziabnąć tutaj:http://dobrehistorie.pl/magazine,10.html










Szukaj