W drugim numerze Magazynu "Coś" znajdziecie znakomite opowiadanie Alicji Wojciechowskiej "Milkwaneemu". Ponury, przytłaczający klimat oraz mroczna tajemnica z indiańskimi wierzeniami w tle - dla fanów prozy Grahama Mastertona lektura obowiązkowa.
Na rozbudzenie apetytu poniżej prezentujemy krótki fragment:
"Mój
umysł wypełniały tajemnicze szepty w nieznanym mi języku, którego
wypowiedzieć wzdragałaby się każda ludzka istota. Byłem tyleż
przerażony, co zafascynowany.
W
końcu wrota otworzyły się samoistnie i znalazłem się we wnętrzu
kaplicy. Wypełniał ją czerwony, pulsujący krwawo blask emanujący
ze ścian. Dzięki temu mogłem ujrzeć potworne płaskorzeźby i
posągi nieprawdopodobnych monstrów, które począć musiały się
na samym dnie piekła. Co więcej, pyski tych stworów były w
ogólnych zarysach bardzo ludzkie. Wzdrygnąłem się mimowolnie,
lecz nogi prowadziły mnie dalej, bez udziału mojej woli. Demoniczny
jazgot w moich myślach narastał, gdy zbliżałem się do samego
środka kapliczki, gdzie znajdował się stół ofiarny pokryty
misternymi runami, a na nim…"
Alicja Wojciechowska, "Milkwaneemu"
0 komentarze:
Prześlij komentarz