Adres facebook

sobota, 2 marca 2013

PROJEKT TEQUILA - pierwszy fragment opowiadania Łukasza Śmigla


Dźwięki fortepianu stopniowo cichły, a powietrze wypełnił wachlarz egzotycznych zapachów. Część z nich rozpoznała szybko i bezbłędnie. W budynku, do którego ją wnieśli trzymano niegdyś pradawne zwierzęta. Niezwykle wyostrzony węch podpowiadał Tequili obrazy z przeszłości, których nie mogła pamiętać. Ryby, żółwie, węże, akwaria i terraria – niewiele mówiące nazwy pojawiły się zakodowanym ciągiem w jej umyśle.
   Opiekunowie dotarli do szerokich schodów, które opadały w dół razem z częściowo zawalonym dachem budynku. Teraz była już pewna, że wyczuwa także wodę. Bardzo starą wodę, której aromatu nigdy wcześniej nie zasmakowała. Gdzieś tam, u dołu schodów znajdowała się brunatno-zielona tafla prehistorycznej zupy. Ogromny, głęboki, zapomniany przez świat zbiornik, a oni go znaleźli... Mężczyzna, który niósł ją na rękach miał już wyraźnie dość. Serce waliło mu niczym bębny wybijające przed chwilą rytm w tańcu. Zatrzymali się. Drugi oprawca niedbale cisnął Księżniczkę na ziemię. W powietrze wzniósł się tuman kwaśnego kurzu. Opiekun Tequili chciał zrobić z nią podobnie, ale dziewczyna zmieniła ułożenie i zamortyzowała upadek.
   Pochodnie zrobione z resztek boazerii oświetlały ogromną salę z nisko zawieszonym, pękniętym sufitem. Centralnym punktem pomieszczenia był gigantyczny basen, którego drugi koniec znikał w mroku pod walącą się ruiną. W Tequilę uderzyło intensywne wrażenie obecności czegoś ukrytego pod gęstą breją. Tym razem mózg nie podsunął jednak żadnego obrazu. Czuła jedynie, że jest to coś bardzo starego i pewnego siebie.
   Grubas z trudem łapał oddech, a Tequila, starając się opanować odruchowy atak lęku, szybko analizowała możliwości działania. Nie zdążyła jednak wymyślić nic konkretnego, bo nagle ze skrytej w ciemności wnęki wychynęła postać kapłana. Pływające światło pochodni, które produkowało setki podskakujących cieni, oświetliło jego twarz. Facet wyglądał na zadowolonego. W ręce trzymał stalowe cęgi, którymi dawno temu przecinano ścięgna szykowanym na rzeź świniom. Musiał bardzo dbać o swoje narzędzie pracy, bo wyglądały na świeżo naoliwione. Obserwując go spod przymkniętych powiek, przypomniała sobie jak chwalił skautów, którzy przywlekli ją do obozu, nie wiedząc że pozwoliła im się złapać. Naiwny, stary, krwiożerczy cap. W ogóle nie zwracał uwagi na nagie ciało leżącej przed nim dziewczyny. Kręciło go coś innego – krew, ból i cierpienie ofiar. Szary, przebity kolczykiem język co chwila pojawiał się w kącikach jego wyschniętych ust. Szalony kapłan pasował do tego miejsca jak mało kto...  

Ilustracja - Katarzyna Babis 
Więcej: http://www.facebook.com/projekttequila

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Szukaj