Dźwięki
fortepianu stopniowo cichły, a powietrze wypełnił wachlarz
egzotycznych zapachów. Część z nich rozpoznała szybko i
bezbłędnie. W budynku, do którego ją wnieśli trzymano niegdyś
pradawne zwierzęta. Niezwykle wyostrzony węch podpowiadał Tequili
obrazy z przeszłości, których nie mogła pamiętać. Ryby, żółwie,
węże, akwaria i terraria – niewiele mówiące nazwy pojawiły się
zakodowanym ciągiem w jej umyśle.
Opiekunowie
dotarli do szerokich schodów, które opadały w dół razem z
częściowo zawalonym dachem budynku. Teraz była już pewna, że
wyczuwa także wodę. Bardzo starą wodę, której aromatu nigdy
wcześniej nie zasmakowała. Gdzieś tam, u dołu schodów znajdowała
się brunatno-zielona tafla prehistorycznej zupy. Ogromny, głęboki,
zapomniany przez świat zbiornik, a oni go znaleźli... Mężczyzna,
który niósł ją na rękach miał już wyraźnie dość.
Serce waliło mu niczym bębny wybijające przed chwilą rytm w
tańcu. Zatrzymali się. Drugi oprawca niedbale cisnął
Księżniczkę na ziemię. W powietrze wzniósł się tuman kwaśnego
kurzu. Opiekun Tequili chciał zrobić z nią podobnie, ale
dziewczyna zmieniła ułożenie i zamortyzowała upadek.
Pochodnie
zrobione z resztek boazerii oświetlały ogromną salę z nisko
zawieszonym, pękniętym sufitem. Centralnym punktem pomieszczenia
był gigantyczny basen, którego drugi koniec znikał w mroku pod
walącą się ruiną. W Tequilę uderzyło intensywne wrażenie
obecności czegoś ukrytego pod gęstą breją. Tym razem mózg nie
podsunął jednak żadnego obrazu. Czuła jedynie, że jest to coś
bardzo starego i pewnego siebie.
Grubas
z trudem łapał oddech, a Tequila, starając się opanować
odruchowy atak lęku, szybko analizowała możliwości działania.
Nie zdążyła jednak wymyślić nic konkretnego, bo nagle ze skrytej
w ciemności wnęki wychynęła postać kapłana. Pływające światło
pochodni, które produkowało setki podskakujących cieni, oświetliło
jego twarz. Facet wyglądał na zadowolonego. W ręce trzymał
stalowe cęgi, którymi dawno temu przecinano ścięgna szykowanym na
rzeź świniom. Musiał bardzo dbać o swoje narzędzie pracy, bo wyglądały na świeżo naoliwione. Obserwując go spod przymkniętych powiek, przypomniała sobie jak chwalił skautów, którzy przywlekli
ją do obozu, nie wiedząc że pozwoliła im się złapać. Naiwny,
stary, krwiożerczy cap. W ogóle nie zwracał uwagi na nagie ciało
leżącej przed nim dziewczyny. Kręciło go coś innego – krew,
ból i cierpienie ofiar. Szary, przebity kolczykiem język co chwila
pojawiał się w kącikach jego wyschniętych ust. Szalony kapłan
pasował do tego miejsca jak mało kto...
Ilustracja - Katarzyna Babis Więcej: http://www.facebook.com/projekttequila |
0 komentarze:
Prześlij komentarz