Adres facebook

niedziela, 1 listopada 2015

„Zapamiętaj tę chwilę, ten smak, tę wściekłość” – recenzja komiksu „Nie przebaczaj”


O tym, że komiks nie jest i nigdy nie był medium opowiadającym wyłącznie o przygodach superbohaterów,  wie każdy, kto miał z nim jakąkolwiek bliższą styczność. Zwłaszcza komiks europejski  w tym też polski – wykazuje wyraźną tendencję do zajmowania się znacznie szerszą i poważniejszą tematyką niż perypetie umięśnionych facetów w rajtuzach. Jednym z tytułów potwierdzających tę tezę jest Nie przebaczaj, gdzie kontekst (niemalże) historyczny staje się pretekstem do przemyśleń dotyczących ludzkiej moralności. Nie zapominaj, nie miej litości, nie przebaczaj – czyli odwrócony dekalog według Ryszkiewicza i Strychowskiej. 

Akcja właściwa komiksu rozpoczyna się w 1918 roku. Eustachy wraca z frontu do Warszawy, do domu, gdzie dowiaduje się, że jego rodzina znajduje się na skraju bankructwa. Przenosi się więc wraz z nią do znajdującego się na Kresach Wschodnich rodzinnego majątku. Przez najbliższe trzynaście lat będą tam wiedli spokojne, ustatkowane życie. Do listopada 1932 roku, kiedy pewnej nocy zapuka do ich drzwi człowiek przedstawiający się jako Łazar. Ta jedna koszmarna noc będzie miała wpływ na dalsze losy całej rodziny, szczególnie zaś syna Eustachego, Tadeusza. 

„Nie przebaczaj” z całą pewnością nie jest komiksem historycznym – czytamy na stronie projektu. I chociaż nie skupia się na wydarzeniach w skali makro, trzeba przyznać, że dobrane tło historyczne doskonale współgra z klimatem opowieści, nawet jeżeli wydaje się przede wszystkim pretekstem do wprowadzenia kilku smaczków obyczajowych. Za to jakich! Za najbardziej widoczny i jaskrawy aspekt należy oczywiście uznać łamaną, zrusyfikowaną polszczyznę Łazara, która wprowadza naprawdę sporo klimatu do snutej opowieści. Być może styk rzeczywistości i fikcji zespoi się ze sobą jeszcze ściślej w przyszłości, sprawiając, że zaczną mieć bardziej bezpośredni wpływ na losy Tadeusza. Przy okazji trzymujemy także niewielką dawkę elementów magicznych, związanych z enigmatyczną postacią Wiedunji – wiedźmy, szeptuchy – która z pewnością otrzyma większą ilość uwagi w przygotowywanym tomie drugim pod tytułem Wiedun.


Wśród swoich inspiracji twórcy przywołują między innymi twórczość Quentina Tarantino. Rzeczywiście, zarówno brudna estetyka, zagęszczony klimat, poziom brutalności, jak i nawet zmienne, naprzemiennie wartkie i spowalniane tempo akcji mogą przywodzić na myśl filmy amerykańskiego reżysera. Jeżeli jednak po tak zachęcającej rekomendacji oczekujecie połączenia czarnego humoru i groteski, będącego znakiem firmowym Tarantino, trafiliście pod wyjątkowo niewłaściwy adres. Między kolejnymi sztormami targającymi rodziną Tadeusza zdarzają się przelotne chwile spokoju, lecz nawet one przypominają raczej gorzki kompromis w oczekiwaniu na kolejne uderzeniem, niż pełnoprawne zwycięstwo. Napięcie rośnie zatem nieustannie aż do brutalnego finału. Okrucieństwo jest kolejnym aspektem komiksu, który warto zasygnalizować, bo chociaż nie jest to wyuzdany festiwal przemocy i ohydy, Nie przebaczaj może wpędzić odbiorcę w nieprzyjemne poczucie nieuchronności zła. Zła mającego ludzką twarz, szerzącego krzywdę w imię przyziemnych, ludzkich pobudek albo wyłącznie chwilowego kaprysu; i to właśnie ukazanie tego ziarna zła mogącego wykiełkować w każdym człowieku przeraża znacznie bardziej, niż tania przemoc. 

Nie przebaczaj ukazuje w pełnej krasie ten fragment historii, który z reguły jest ukazywany co najwyżej retrospektywnie, w formie krótkich migawek. To też może wywołać w czytelniku wrażenie, że ma do czynienia z nieco rozwlekłym prologiem – wbrew pozorom tom broni się jako nieprzegadana, odrębna całość. Skoro już jesteśmy przy nieprzegadaniu: zdarza się, że pewne partie historii są przedstawiane wyłącznie za pomocą obrazu, bez tekstowej narracji. Część sekwencji wypada pod tym względem naprawdę dobrze, część nieco gorzej; zwłaszcza, że czasem gdzieś po drodze ginie linearna ciągłość i trudno dojść do tego, co właściwie zaszło pomiędzy poszczególnymi kadrami. Przy czym nie jest to zjawisko na tyle nagminne, aby budziło szczególny dyskomfort w czasie lektury, z drugiej strony – prawdopodobnie jest to główny zarzut, jaki mogłabym wystosować względem pracy twórców. 


Intrygująco wypada oprawa graficzna w wykonaniu Marianny Strychowskiej. Ascetyczna i szorstka kreska doskonale współgra z kontrastującym światłocieniem, zamiast nasyconej czerni przeważa przygaszona szarość, zaś odpowiednie rozmieszczenie ciemnych i jasnych partii obrazu pozwala nakreślić nastrój, uzyskać konkretny efekt narracyjny. Styl można określić jako charakterystyczny i wyrazisty, utrzymany w klimacie przypominającym kino noir, a jednocześnie przejrzysty i przystępny dla przeciętnego odbiorcy, co we współczesnym komiksie nie zdarza się wcale tak często. Nie będzie nawet grama przesady w stwierdzeniu, że ilustracje są po prostu urzekająco piękne, niezależnie od tego, czy przedstawiają sceny wyjęte żywcem z rodzinnego albumu, czy obraz burdelu po rzezi. Powtórzę też za paroma wcześniejszymi głosami, że sposób przedstawiania postaci ociera się momentami o styl Phila Noto. Przy okazji szczerze polecam zajrzeć do portfolio rysowniczki, ponieważ dopiero porównanie plansz komiksu z poprzednimi pracami Strychowskiej pozwala na docenienie szerokiego spektrum umiejętności, a zarazem estetycznej intuicji. 

Warto zaznaczyć, że w pierwotnym założeniu Nie przebaczaj miało być filmem. Cel shading – bo tak nazywał się projekt – okazał się jednak niewykonalny w zamierzonej formie. Jak w jednym z wywiadów powiedział autor: Scenariusz został napisany i kiedy czytałem go po raz setny, zdałem sobie sprawę, że szanse by powstał na jego podstawie film są raczej niewielkie. Przede wszystkim wymagałby on dużego budżetu. Bardzo dużego budżetu. I chociaż rzeczywiście w płynności prowadzonej narracji można dopatrzeć się czegoś filmowego, pozostaje się tylko cieszyć, że Nie przebaczaj ukazało się ostatecznie na kartach komiksu, bo do ta właśnie forma wydaje się doskonale współgrać z prezentowaną treścią.

Przyznam się do czegoś: chociaż do recenzji otrzymałam egzemplarz w formie elektronicznej, w międzyczasie kupiłam również wersję papierową i to już samo w sobie powinno świadczyć o jakości komiksu. Ale odnoszę wrażenie, że drzemiący w koncepcie potencjał wciąż nie został wykorzystany w pełni. Pozostaje więc tylko żywić nadzieję, że ciąg dalszy nie tyle okaże się godną kontynuacją, co wręcz przeskoczy swojego poprzednika; a w to, że jest to możliwe, nie śmiem nawet wątpić.


Kim są sprawcy całego zamieszania? 

Odpowiedzialnego za scenariusz Kubę Ryszkiewicza kojarzyć z powstającego internetowego serialu Póki śmierć nas nie rozłączy, który – podobnie zresztą jak Nie przebaczaj – został ufundowany poprzez popularny ostatnimi czasy crowdfunding. Od dwóch lat prowadzi podcast Powyżej uszu. Z wykształcenia kulturoznawca i filolog angielski, wykładowca Warszawskiej Szkoły Filmowej. Rysowniczka, Marianna Strychowska, z wykształcenia jest plastykiem, w swoich pracach łączy zarówno techniki tradycyjne, jak i cyfrowe. 

Paulina Anacka

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Szukaj