Ian Watson opowiada o powstaniu opowiadania "W labiryncie Cthulhu" (antologia "Cienie spoza czasu")
Nigdy, nawet nie
podejrzewałem, że napiszę opowiadanie o Cthulhu, być może
dlatego, że sporo trudu kosztuje mnie nawet zwykłe przeliterowanie
Jego, a może raczej TEGO... imienia. A jednak los i Darrell
Schweitzer (mój znajomy pisarz i redaktor, zajmujący się m.in.
horrorem i dark fantasy) chcieli inaczej.
Jakieś trzy albo cztery
lata temu, Darrell rzucił mi wyzwanie, proponując abym napisał coś
do antologii traktującej o tym co by się działo, gdyby pradawne i
obce istoty znów przejęły kontrolę nad naszą planetą - bo
przecież jest to przedstawione w tajemnych tekstach, które
doprowadzają czytających je ludzi na skraj szaleństwa i obłędu.
Na początku myślałem o
tym pomyśle dość ironicznie i z dystansem. Ostatecznie jednak
okazało się, że jest to prawdopodobnie najbardziej emocjonalnie
wstrząsające opowiadanie, jakie dane mi było napisać i do pracy
nad nim podszedłem już z pełną powagą. Wczułem się w tę
opowieść do tego stopnia, że znajomi pytali mnie przez telefon,
czy nie stało się coś złego, bo mój głos zmienił się nie do
poznania. Naprawdę zdawało mi się wtedy, że jestem częścią
jakiegoś plugawego, mrocznego rytuału.
Cmentarz w Staglieno jest
dokładnie taki, jakim go opisałem w „Labiryncie Cthulhu”, a
ponadto zgubiliśmy się na nim razem z Robertem Quaglią, którego
odwiedzałem wtedy w Genui i zamknięto nas na jego terenie po
godzinach zwiedzania! (Robert jest włoskim surrealistą i do spółki
ze mną stworzył zbiór obłąkanych opowiadań The Beloved of My
Beloved, jak mi się wydaje -
jest to jedyne kompletne dzieło literackie stworzone przez dwóch
pisarzy władających zupełnie różnymi językami).
W każdym razie... W chwilę po tym, jak znalazłem się na cmentarzysku w Staglieno, zrozumiałem że wiem już, gdzie osadzę fabułę mojego „lovecraftowskiego” opowiadania.
W każdym razie... W chwilę po tym, jak znalazłem się na cmentarzysku w Staglieno, zrozumiałem że wiem już, gdzie osadzę fabułę mojego „lovecraftowskiego” opowiadania.
„W
labiryncie Cthulhu”
(fragment)
tłum. Irena Wypych i Marcin Rusnak)
Z
biura przy bramie wjazdowej wyszli dwaj mężczyźni w średnim
wieku. Dyrektor cmentarza i jego zastępca, a może dozorca?
Rozmawiali ze sobą, patrząc na to, co nam również udało się
zobaczyć, jak tylko wyszliśmy z budynku – niebo przysłoniła
mętna, perłowa poświata. Jakby jakaś dziwna mgła zawisła nad
cmentarzem. Ku mojemu zaskoczeniu taka sama unosiła się za bramą,
która wyglądała jakby prowadziła donikąd.
–
Signora Vigo! – krzyknął
dyrektor. Naturalnie znał wszystkich przewodników z nazwiska.
Nerwowo
nakazał nam podążać za sobą i po chwili wszyscy – cała nasza
grupa, dwóch mężczyzn i Gabriella – tłoczyliśmy się w małym
biurze. Na ekranie wielkiego telewizora migały bezgłośnie
czarno-białe urywki jakiegoś japońskiego horroru.
Olbrzymi
stwór, cały pokryty łuskami, z mackami i małymi skrzydłami
zakończonymi kolcem stał w morzu obok pasażerskiego liniowca.
Wyglądał jak groteskowa hybryda ośmiornicy, smoka i istoty
człekokształtnej. Jak gigantyczny Guliwer przy łodzi wielkości
zabawki. Fale powstające przy każdym ruchu potwora niebezpiecznie
kołysały statkiem.
Nie
miałam pojęcia, czego dotyczyła błyskawiczna wymiana zdań
pomiędzy dwójką mężczyzn a Gabriellą – rozmawiali po włosku,
chyba w lokalnym dialekcie.
Sceneria
w filmie nagle zmieniła się i teraz oglądaliśmy Nowy Jork, gdzie
podobny potwór brodził w rzece Hudson jak w płytkim ścieku.
Monstrum górowało nad wieżowcami na Manhattanie; wkrótce też
zaczęło je niszczyć, wymachując wokół łapami przypominającymi
trąbę słonia. Następnie zawróciło w kierunku wody – jakby
wracało do domu, po
drodze przewracając statki towarowe i promy, niczym unoszące się
na wodzie śmieci.
Ze
zdziwieniem stwierdziłam, że film jest wyświetlany na kanale CNN,
a na pasku na dole ekranu pojawiają się informacje w języku
angielskim. Stary horror na CNN?
I
to z mrugającym czarno-białym obrazem? Bez dźwięku? Nagle
przypomniałam sobie, że telewizor wcale nie pokazywał CNN, kiedy
weszliśmy do biura: sam przeskoczył z kanału na kanał. W końcu
udało mi się odczytać napisy u dołu ekranu:
…Ogromne
potwory morskie atakują statki na całym świecie…
PROMOCJA DLA CZYTELNIKÓW CZASOPISMA "Coś na Progu" |
0 komentarze:
Prześlij komentarz