Postanowiliśmy, że w każdym numerze "Coś na Progu" (pomijając numery specjalne), będziemy publikować eseje i felietony różnych zagranicznych autorów, dotyczące sztuki pisania horrorów, kryminałów i fantastyki. Teksty te pozwolą Wam zajrzeć słynnym pisarzom przez ramię i poznać sekrety ich warsztatu pracy. Na pierwszy ogień poszedł esej Morta Castle - pisarza, redaktora i nauczyciela akademickiego, którego nominowano m.in. do Nagrody Pulitzera i Bram Stoker Award. Całość tekstu znajdziecie w drugim numerze "Coś na Progu".
Mort
Castle
Definiując
horror: Dziewięć przemyśleń na temat grozy1
(tłum. Marcin Rusnak)
1.
Piszesz horrory? – pytają mnie (czytelnicy, studenci, koledzy po
fachu, telemarketerzy, agenci FBI itp.).
A
kupujecie horrory? – rewanżuję się pytaniem.
Jeśli
odpowiadają twierdząco, mówię, że tak, piszę horrory.
Wydawać
by się mogło, że będę w takim razie dysponował gotową,
elegancko brzmiącą definicją horroru.
Nic z
tego.
Ale
rozpoznam horror, kiedy jakiś zobaczę.
Tak
samo jak Sąd Najwyższy za czasów Nixona rozpoznawał pornografię.
2. Doug
Winter - pisarz, redaktor i prawnik – napisał w antologii Prime
Evil z 1982 roku, że a) „Groza nie jest
gatunkiem literackim. Nie jest rodzajem fikcji, który można
postawić na konkretnie oznaczonej półce w bibliotece czy
księgarni. b) Groza to coś, co odczuwamy.”
Wśród
ludzi zajmujących się horrorami często przytacza się ten cytat.
Na
początek - b) oczywiście, groza to coś, co odczuwamy. Kumam. Nawet
nie przyszło mi do głowy, że to może być rodzaj pożywienia albo
sposób wulkanizowania gumy.
Radość,
złość, melancholia,
odraza, znużenie
– to też rzeczy, które odczuwamy. Podobnie może być z
zachwytem, jeśli damy
sobie spokój z pseudo-chrześcijańskimi podtekstami, albo z
mdłościami, jeśli
dorzucimy egzystencjalistów i symbolistów francuskich.
Ale
wystarczy zajrzeć do Barnes & Noble albo do Borders, podejść
do informacji i zapytać o dział Opowieści Odrażających – nic z
tego. Coś takiego nie istnieje. Nein.
Nieważne jak wstrętna, jak tandetna pod względem religijnym i
zacofana pod względem medycznym może być polecana przez Oprah
Winfrey książka Dr Sagi Cobry Głodówka
drogą do zbawienia – i tak wyląduje w
dziale Poradników, a nie wraz z innymi odrzucającymi tomami w
sekcji Opowieści Odrażających.
To samo
dotyczy innych emocji.
Ale, do
jasnej cholery, a) groza jest także gatunkiem literackim.
Mogę
tego dowieść.
Bo
dokładnie to jest napisane na grzbietach wszystkich książek, na
które trafisz na półkach działu Opowieści Grozy!
To
właśnie opowieści grozy, horrory, kryły się przez dobrych
kilkanaście lat pod hasłami Dark Fantasy, Thrillera
Nadprzyrodzonego, Krypto-nowoczesnej Powieści Gotyckiej, Ponurych i
Złowieszczych Opowieści czy pod innymi, równie idiotycznymi
terminami.
To
groza.
Dokładnie
tam.
Bo Mort
i Stone Cold tak twierdzą.
3. No i
pojawia się Kurtz, który po spojrzeniu prosto w Jądro Ciemności
mówi: „Groza. Groza”. Dokładnie tak mówi.
Jakoś
nikt nie wpadł na to, żeby go zapytać, co takiego miał do cholery
na myśli.
Ktoś
zapytał o to Josepha Conrada.
Odpowiedział
po polsku.
4.
„Wydaje mi się, że ludzie czytają horrory, żeby uwolnić
tkwiący głęboko w nich strach przed śmiercią, żeby przeżyć
katharsis, oczyszczenie. To fragment z notki przesłanej mi ostatnio
przez młodego redaktora antologii wydanej przez pewne małe
wydawnictwo.
Logika
podpowiada, że to ma sens – powierzchowna logika, która może się
kojarzyć z pierwszymi zajęciami z psychologii na niezbyt
renomowanej uczelni.
Logika
może tak, podobnie jak testy psychologiczne w gównianym college’u
– ale nie ja.
Tego,
co cię dręczy, nigdy tak naprawdę się nie pozbędziesz.
Zapytaj
pierwszego lepszego uczestnika spotkań AA, czy kiedykolwiek
nadchodzi ten moment, gdy sama organizacja radzi, żebyś dał sobie
spokój: „Twój problem z alkoholem to przeszłość. Powodzenia i
spadaj stąd.”
Tak
samo jak bezcelowa jest groza objawiająca się czasem w twoim życiu,
tak samo bezcelowe są próby uwolnienia się od niej.
Oczywiście,
możesz nauczyć się sobie z nią radzić.
Artysta
teatralny Prince Randian nauczył się radzić sobie ze swoją
odrobiną grozy. Otóż urodził się bez rąk oraz nóg i stał się
słynnym Ludzkim Torsem. Doskonale sobie poradził w legendarnym
filmie Toda Browninga pt. Dziwolągi.
5. Mhm,
więc myślicie, że w horrorach tkwi jakaś głębia i nie jest to
tylko eskapistyczne czytadło? Naprawdę tak myślicie?
Jejku,
nie chciałbym, żebyście tak sądzili.
Bądź
co bądź, to literatura popularna.
Pulpowa
papka dla populistycznej populacji.
Taaa.
Fuj...
1
Tytuł oryginalny brzmi: Defining
Horror: Nine Musings on the Nature of Horror.
Jako że słowo “horror” może po angielsku odnosić się
zarówno do konwencji literackiej, jak i do wywoływanej emocji, w
tłumaczeniu, zależnie od kontekstu, funkcjonować będzie jako
„horror” albo jako „groza” (przyp. tłum.).
Rubryce esej/felieton w magazynie "Coś na Progu" patronuje portal nakanapie.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz