Adres facebook

środa, 7 marca 2012

Coś na progu recenzuje - "Piter" (Szymun Wroczek)


Z apokalipsą za pan brat...

Stop. Nie śpiesz się.
Pierwsza zasada: w metrze nie ma nic stałego. Wszystko może się zmienić w okamgnieniu.
Druga zasada: każda zmiana jest niebezpieczna(...)”
„Piter”

Kreowanie alternatywnych światów towarzyszy ludziom od zawsze. Gdyby nie potrzeba stworzenia nowej, barwniejszej rzeczywistości, wiele filmów, książek i gier nigdy nie ujrzałoby światła dziennego. Zaczarowane pierścienie, tajemnicze wieże, przenikanie świata ludzkiego z uniwersum elfów i krasnoludów – można odnieść wrażenie, że baśniowe motywy nigdy nam się nie znudzą. A co, jeśli pokazać inną, mniej magiczną stronę lustra?

Szymun Wroczek rozpościera przed nami nieszablonową wizję świata zniszczonego przez wojnę atomową. Tuż po wielkim wybuchu cały świat został zmieciony z powierzchni ziemi, a ludzie, którym udało się przeżyć kłębią się w podziemiach, tworząc nowe mikro-cywilizacje rozlokowane wokół głównych stacji metra. Mieszkańcy jednej z nich, Wasilieostrowskiej, muszą walczyć nie tylko z całą galerią zmutowanych potworów, ale również z innymi mieszkańcami metra, którzy pozbawiają ich głównego źródła przetrwania – agregatu z prądem. Bez niego nikt nie ma szans na przeżycie w mrocznych, nieprzystępnych tunelach Petersburga.

Warto podkreślić, że „Piter” nie jest tworem samorodnym. Książka powstała w ramach projektu, koordynowanego przez rosyjskiego pisarza Dmitry'a Glukhovsky'ego. Pomysł narodził się pod koniec ubiegłego stulecia, gdy młody jeszcze autor zmuszony był codziennie dojeżdżać do szkoły mieszczącej się na drugim krańcu Moskwy. Długie podróże metrem, a także inspiracje lekturą braci Strugackich zaowocowały stworzeniem nietypowego uniwersum, znanego czytelnikom jako „Metro 2033”. Pierwsza książka Glukhovsky'ego zapoczątkowała całą serię następnych, osadzonych w analogicznym, podziemnym świecie.

Powieść Wroczka doskonale wpisuje się w tę konwencję. Pisarz wykorzystuje wykreowaną wcześniej rzeczywistość i umieszcza w niej nietuzinkowe, gruboskóre postaci. Trzeba przyznać, że autor potrafi doskonale uchwycić nie tylko swoistą rosyjską beztroskę, ale też konsekwentną karność i potrzebę podporządkowania się. Waśka to świat zdominowany przez bezwzględnych, rządnych władzy facetów. Co i rusz wybuchają tu jakieś sprzeczki, przepychanki czy jawne demonstracje siły, które wygrywa ten, kto ma szybszy refleks i lepsze „zabawki”. Nie wspominając już o niewyszukanym słownictwie.

Doskonale wie o tym główny bohater, Iwan Mierkułow. Mężczyzna pracuje jako digger, czyli specjalista od wynajdywania najróżniejszych przedmiotów zawieruszonych w niekończących się podziemiach. Do jego ekipy należą najtwardsi zwiadowcy, których mało co jest w stanie przestraszyć. Iwan to postać niebanalna, nie dająca się łatwo zaszufladkować. Poznajemy go, jako typowego outsidera, małomównego dowódcę, który preferuje samodzielne wypady poza stację. Jednak z każdą kolejną stroną zyskujemy o wiele bardziej złożony obraz człowieka, który w tym nowym, zdemoralizowanym świecie potrafi mimo wszystko zachować resztki optymizmu i nawet próbować ułożyć na nowo swoje życie.

Największym atutem książki są dialogi i wewnętrzne monologi bohaterów. Od razu rzuca się w oczy, że w tym szczególnym świecie nie ma miejsca na subtelności. Cięty, giętki język i niepozbawione ironii poczucie humoru zdecydowanie ubarwiają przedstawiane postacie oraz opisywane przez nie sytuacje.

Irytować może natomiast przeplatanie realnych wydarzeń z różnymi halucynacjami i wizjami sennymi. Czasami czytelnik może się czuć zagubiony i nie do końca rozumieć co faktycznie się stało. Pewnym udziwnieniem są też opowieści o pierwszym dowódcy podziemia, Saddamie Wielkim. Stylizowane na legendy, historie momentami zbytnio przypominają radziecką propagandę. Chociaż można snuć przypuszczenie, że jest to w pełni świadoma, poniekąd obrazoburcza zabawa z konwencją.

„Piter” to pozycja ciekawa, aczkolwiek skierowana do określonej grupy odbiorców. Większość zwolenników fantastyki postapokaliptycznej powinna odnaleźć w książce coś dla siebie. Szymun Wroczek potrafi świetnie uchwycić realia życia po wielkiej katastrofie, a jednocześnie ubiera je w swoisty klimat rosyjskiej rzeczywistości. I chociaż fabuła nie zaskakuje niczym szczególnie wymyślnym, to na pewno rekompensują to pomysłowo zarysowani bohaterowie. A bystre dialogi i niewybredne skojarzenia – rozbawiają do łez.

Agnieszka Papaj
(tekst ukazał się w serwisie bestiariusz.pl)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Szukaj