Zapowiadamy kolejny artykuł, który trafi do drugiego numeru (maj/czerwiec) czasopisma "Coś na progu". Pre-order rusza już w przyszłym tygodniu, w czwartek.
Zofia Kaleta
Sztuka kradzieży - kradzieże dzieł sztuki!
Alphonse Bertillon posypał ramę obrazu drobno zmielonym
grafitem. Trzymając ją ostrożnie przez czystą chusteczkę,
przesuwał po brzegu pędzlem z wielbłądziego włosia, aż natrafił
na wcześniej wypatrzoną smugę. Odcisk palca, który mógł
uratować Paryż.
Był
24 sierpnia 1911 roku, a „Mona Lisę” Leonarda da Vinci,
najsłynniejszy obraz świata, wyniesiono z Luwru dwie doby
wcześniej. W Paryżu wrzało. Zamknięto drogi dojazdowe do muzeum,
postawiono w stan gotowości żandarmerię, wyrywkowo kontrolowano
wyjeżdżających z miasta. Specjaliści przestrzegali przed próbą
zwrócenia falsyfikatu, gazety próbowały znaleźć winnych wśród
władz galerii, a na Moulan Rouge tancerki zaczęły występować
jako Gioconda obnażona.
Bertillon,
szef Wydziału Identyfikacji Prefektury Policji Paryskiej, musiał
pośród tego chaosu odnaleźć płótno o wymiarach 77x53 cm — na
tyle niewielkie, że możliwe do upchnięcia w walizce... Ile może
być walizek w Paryżu? Ile we Francji? W Europie? Bertillon miał
jednak jedną szczególną zaletę, która wyróżniała go spośród
innych detektywów; był pionierem daktyloskopii. Posypywanie pyłem
śladów rozwinął z teorii szkockiego chirurga, Henry'ego Fauldsa,
gdy jego własna metoda, oparta na mierzeniu obwodu głowy i
odległości na ciele ludzkim, okazała się fiaskiem.
Wkrótce
nabrał też pewności, iż złodziejem jest ktoś z Luwru. Obraz w
czasie kradzieży wyjęto z drewnianej ramy, znalezionej następnie
w jednym z zaułków muzeum. Teoretycznie mógł ją tam porzucić
każdy. Gdy jednak zarządzono podwójną rekonstrukcję wydarzeń,
żandarmi ledwo wyłuskali zastępcze płótno z oprawy, podczas gdy
pracownikom galerii wyjęcie go zajęło kilkanaście sekund. Akurat
tyle czasu, ile miał włamywacz...
CDN.
CDN.
0 komentarze:
Prześlij komentarz