O
jednym z najbardziej oczekiwanych horrorów ostatnich lat mówiono,
że zmieni reguły gatunku i zarazem pomoże mu się odrodzić dla
nowej generacji widzów. Po niedawnej premierze jedno jest pewne -
obyło się może bez rewolucji, ale pod względem rozrywki, Dom
w głębi lasu,
z miejsca zaliczymy do grona horrorów z pierwszej ligi!
Amerykański
horror wyznaczający niegdyś nowe standardy gatunku, od dłuższego
czasu cierpi na zadyszkę. Zbyt mało w nim świeżych pomysłów,
którymi zachwycali niegdyś John Carpenter, czy Tobe Hooper, a za
dużo wykalkulowanych, przerażająco złych sequeli i remake’ów.
Dom
w głębi lasu
pojawia się w dobrym momencie, bo być może stanie się jakimś
punktem zwrotnym w amerykańskim kinie grozy. Za takowy trzeba uznać
Krzyk
Wesa Cravena z 1996 roku, który świetnie bawił się schematami
nieco zapomnianego wtedy slashera. Był to horror jawnie
postmodernistyczny i od czasu jego premiery, co jakiś czas pojawiają
się kolejne filmy, które w podobny sposób wychodzą poza granice
gatunku. Dom
w głębi lasu
należy właśnie do tej kategorii, bowiem jest kinem świadomym
swoich klisz, autotematycznym, posługującym się ironią i czarnym
humorem, chętnie cytującym inne filmy poprzez żonglerkę
konwencjami. Reżyser Drew Goddard oraz producent Joss Whedon
powtarzali w wywiadach, że są zmęczeni i znudzeni jednostronną
drogą amerykańskiego horroru, stąd ich wspólne dziecko zmienia
dobrze znaną historię w coś niemal oryginalnego.
Dom
w głębi lasu
to przykład filmu, o którym im mniej się wie przed seansem, tym
lepiej. Wielu wtajemniczonych tuż przed premierą sugerowało, żeby
nie czytać żadnych recenzji, a nawet nie oglądać zwiastunów, bo
może to zepsuć całą zabawę. I rzeczywiście - jedynym co można
zdradzić jest ogólny zarys fabuły: pięcioro studentów wybiera
się na miło zapowiadający się weekend do domku w lesie. Tylko
tyle i aż tyle... Film od początku reklamowano jako puzzle, dlatego
widz musi sam sobie poradzić z poukładaniem wszystkiego do kupy.
Inwencja i pomysłowość Goddarda i Whedona rzeczywiście robi wrażenie, a opowiadana przez nich historia faktycznie potrafi
zaskoczyć.
Zaskoczeniem
jest już to, że ktoś dziś podjął się próby reanimacji
gatunku, który od lat nieustannie jest deformowany i dobijany przez
pornograficzną przemoc. W mainstreamie trzy lata temu spróbował
tego Sam Raimi kręcąc przewrotny komedio-horror pt. Wrota
do piekieł.
Teraz twórcy Domu
w głębi lasu
robią to jeszcze lepiej. Film nie tylko wciąga odbiorcę w
pogmatwaną zagadkę, ale też najzwyczajniej w świecie – daje
prawdziwą radość z oglądania horroru. Dzieła takie jak
Narzeczona
Frankensteina
Jamesa Whale’a, czy Martwe
Zło
Raimiego są od dawna celebrowane właśnie za lekkość z jaką
wciągają widza w fabularny świat. Do tego ostatniego Goddard i
Whedon często zresztą nawiązują - począwszy od czcionki tytułu,
przez pomysł z wywiezieniem bohaterów w miejsce odcięte od
cywilizacji, po sposób w jaki grupka studentów pakuje się w
koszmar, którego jesteśmy świadkami.
Aluzji
do klasyki kina grozy jest w tym obrazie znacznie więcej. Cała ta
zabawa z konwencją nie byłaby jednak tak przednia, gdyby nie to,
jak bardzo jest śmieszna i pełna dystansu. Żartów i pastiszu nie
brakuje. Śmiejemy się m.in. ze stereotypu blondynki w horrorach –
osoby o średniej inteligencji i szczególnie wysokim poziomie
estrogenu; osoby, która często jako pierwsza się rozbiera i jako
pierwsza ginie. Sytuacyjne gagi, rodem z najlepszych amerykańskich
komedii, są znakomicie kontrastowane ze scenami gore.
Spektakularna,
dowcipna i pomysłowa zabawa z konwencjami w Domu
w głębi lasu,
będzie frajda dla każdego, kto ośmieli się wkroczyć w labirynt
tego filmu. Wielu znajdzie w nim coś dla siebie: fani slasherów,
filmów o zombie i różnych stworów, zwolennicy teorii spiskowych,
a nawet prozy H.P. Lovecrafta i Clive’a Barkera. Jeżeli już mam
szukać jakiegoś mankamentu w tej postmodernistycznej układance, to
może tego, że trochę za mało straszy , ale w końcu wszystko wskazuje na to, że Goddardowi i Whedonowi nie chodziło o
przerażenie widza, lecz o zafundowanie mu kinowego rollercoastera.
W końcu czasami warto się w kinie po prostu pobawić, nie wyłączając przy tym myślenia. Jeżeli podejdziecie do tego filmu na luzie, będziecie
zachwyceni. Pozostaje jedynie podziękować opatrzności za to, że
firma Lions Gate Entertainment wykupiła prawa do dystrybucji Domu
i dzięki temu dała nam możliwość zapoznania się z jednym z
najlepszych horrorów ostatnich lat.
Kamil Dachnij
0 komentarze:
Prześlij komentarz